poniedziałek, 24 grudnia 2012

Oddał mi wisiorek i poszłam do pokoju. Za godzinę miałam się spotkać z Pawłem, musiałam więc przebrać się, ogarnąć włosy i poprawić makijaż. Znów zaczęłam się zastanawiać, kto mógł mieć drugą część zawieszki ? Dlaczego babcia nie chciała mi powiedzieć ? Co ona ukrywa ? Kiedy się tak zastanawiałam zadzwonił telefon. Dzwonił Konrad. 
- Maja, chciałbym cię przeprosić. Wiesz, za to co było na imprezie u Laurki. Głupio mi teraz jest. Jeszcze jak sobie myślę, że sama wracałaś po ciemku. Ugh, przepraszam. 
- Aha. No cóż, jest za co. Ale nie chcę twoich przeprosin, nie są mi do niczego potrzebne. I nie, nie wracałam sama, spotkałam przyjaciela, który mnie odwiózł. 
- Tyle dobrze, bałem się o ciebie. Może spotkałabyś się ze mną ? 
- Nie, powtarzam ci po raz któryś, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. 
- Ehh, no szkoda. To narazie. 
- Nara. - I rozłączyłam się. Po co on do mnie dzwonił ?! Chciał mnie tylko zdenerwować?! Rzuciłam się na łóżko, odpaliłam laptop i poszłam po cole. Musiałam trochę ochłonąć. Włączyłam facebooka, okazało się, że Nadia mi odpisała. I jest teraz w Polsce ! Tylko jakieś 100 km od mojego miasta ! Od razu zaproponowała, żebyśmy się spotkały. Tylko, że to ja musiałabym jechać do niej. No cóż, zastanowię się. Wyłączyłam komputer, uczesałam włosy i przebrałam się, po czym popędziłam na umówione spotkanie. 
- Heeej.
- Cześć Maja, dobrze cię widzieć. Tym bardziej dobrze, że się uśmiechasz. Co się wydarzyło ? Opowiadaj. 
- Pamiętasz jak mówiłam ci o mojej przyjaciółce Nadii ?  Okazało się, że jest teraz w Kraju, 100 km od naszego miasta.  Chyba do niej pojadę. 
- O to świetnie. 
- Tylko jeszcze nie wiem czym. Będę musiała poprosić ojca, żeby mnie zawiózł, bo raczej jechać pociągiem czy autobusem mi nie pozwoli.
- Hmm, a może ja mógłbym cię zawieźć ? 
- Nie wiem, musiałabym cię najpierw przedstawić ojcu. 
- No to w czym problem ? - Uśmiechnął się do mnie ciepło. 
- No w sumie w niczym. - Zadzwoniłam do ojca.
- Tato ? Jesteś w domu ? Chciałabym ci przedstawić mojego przyjaciela. 
- Tak, jestem w domu. Możecie przyjść. 
- Okej, będziemy za jakieś 20 minut.
- Ok, pa. - Rozłączyłam się i powiedziałam Pawłowi gdzie ma jechać. 
Po chwili zatrzymaliśmy się pod moim nowym mieszkaniem. 
- Taato, jesteśmy. - Zawołałam. Ojciec wyszedł na korytarz i z otwartymi ustani wpatrywał się w Pawła. 
- Co się stało tato ? 
- Nic, nic. Wejdźcie. 
- To jest Paweł, mój przyjaciel. A to mój tata. 
- Miło mi pana poznać. - Odezwał się nieśmiało Paweł. 
- Mnie ciebie również. - Ojciec uśmiechnął się do niego łagodnie. 
- Chcecie coś do picia ?
- Przyniosę cole. I zaraz do was dołączę. 
- Dobrze. - Poszłam do kuchni, a oni do salonu. 
- Tato, pamiętasz Nadię ?
- NO oczywiście. 
- Jest w kraju, 100 km od nas. Chciałabym się z nią zobaczyć, Paweł zaproponował, że mnie do niej zawiezie. 
- Hmm, no lepiej, żebyś sama nie jechała. Zastanowie się nas tym. Ile ty masz lat młody człowieku ?
- Niedługo dziewiętnaście. 
- Czym się zajmują twoi rodzice ? 
- Moja mama zaginęła kiedy byłem mały, tata ma własną firmę. 
- No dobrze, niesety muszę was przeprosić, bo za chwilę mam pilne spotkanie. 
- Okej. - Poszliśmy z Pawłem do mojego pokoju. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, obejrzeliśmy też film "metry nad niebem" , po czym Paweł pojechał. Ojciec wrócił do domu chwilę po wyjściu mojego przyjaciela. 
- Maja pozwól tutaj na chwilę. 
- Już idę. 
- Kto to do diabła jest ? Czemu on jest tak podobny do twojej matki ?! 
- Hm nie wiem właśnie dlaczego jest podobny do niej. Niedawno dostrzegłam to podobieństwo i nie zdążyłam z nim jeszcze o tym porozmawiać. 
- Ufasz mu ?
- Tak tato. 
- Czyli chcesz z nim jechać do Nadii ? 
- No tak, chciałabym. 
- Obiecujesz, że będziesz ostrożna? 
- Oczywiście. 
- No więc dobrze, możesz z nim jechać. 
- Dobrze, pojedziemy w sobotę, już się umówiłam z Nadią. 
- Pozdrów ją ode mnie. I może kup jej jakiś prezent ? Dawno się przecież nie widziałyście. 
- Świetny pomysł. - Wróciłam do pokoju zastanawiając się, co mogłabym jej dać. Stwierdziłam, że kupię album i powklejam do niego nasze wspólne zdjęcia. Tak, myślę, że się jej spodoba. Obie kochałyśmy róż, takiego więc koloru był album. 

poniedziałek, 26 listopada 2012

Część siedemnasta. 

- Tak babciu. W szkole idzie mi całkiem nieźle. Dlaczego zmieniasz temat ?

- Bo na tamten nie mam już nic innego do powiedzenia. 
- Ale babciu! Proszę powiedz mi, bo coś czuję, że nie mówisz mi całej prawdy. 
- Oj Maja, Maja. Czy ja cię kiedykolwiek okłamałam ?
- No nie, ale mam wrażenie, że tym razem tak. 
- Powiedziałam ci prawdę. Koniec tematu. Co tam u taty słychać ?
- Dobrze. - Babcia sztucznie się uśmiechała. 
- Przepraszam, ale muszę już iść. Mam dużo zadania na jutro. 
- No skoro tak. Nauka najważniejsza. Poczekaj chwilę jeszcze, coś ci dam. - Powiedziawszy to, babcia ruszyła na górę. Przyniosła mały medalik. 
- Proszę. To dla ciebie. Twoja mama dostała go, kiedy się urodziła od cioci Marysi.
- Tej która umarła dziesięć lat temu ?
- Tak, tej. 
- Babciu, ale dlaczego brakuje kawałka zawieszki ? - Popatrzyłam niepewnie na gospodynię, dlaczego na łańcuszku była tylko część małego kluczyka ? Co się stało z drugą?
- Tego musisz się już sama dowiedzieć. 
- Skąd niby mam się tego dowiedzieć? Przecież niema mi kto powiedzieć. - Odparłam zdesperowana. 
- Babciu, no proszę cię. Powiedz mi. 
- Nie. Idź już, musisz się uczyć. 
- No dobra. Pa. - Pocałowałam ją w policzek i wyszłam. 
Co to wszystko miało znaczyć ? Dlaczego nie chciała mi powiedzieć ? Co babcia ukrywa ? Kto miał mi powiedzieć prawdę o tym wisiorku, jak nie ona ? Ciocia Marysia przecież nie żyje, mama również. Czyżby chodziło o osobę, która ma drugą część ? Kto to mógł być? Ojciec ? Gdy wrócę do domu muszę go o to zapytać, może mi coś powie. Znów jechałam autobusem ponad godzinę. Kiedy dotarłam do naszego nowego mieszkania taty nie było. Zostawił mi kartkę, żebym sobie odgrzała obiad, bo on musiał pojechać na komisariat.
Po co znów na komisariat ? W mojej głowie kłębiło się multum pytań. Nie znałam odpowiedzi na żadne z nich. Niestety. 

Po jakichś dwóch godzinach wrócił ojciec. 
- Po co byłeś na komisariacie ?
- Okazało się, że ten koleś co go złapali, to nie od wysadził nasz dom. 
- Cooo?! To kto to zrobił ? 
- Nie wiedzą. Ten ma alibi. Ponoć jest jakiś świadek, który widział kobietę chwilę przed wybuchem wychodzącą z naszego ogrodzenia. 
- Cooo?! Ale jaką kobietę?! 
- Nie wiem! Nawet policja jeszcze nie wie ! Na razie pracują nad portretem pamięciowym. 
- Hm, no okej. Tato, byłam u babci, dała mi wisiorek, który kiedyś należał do mamy. Dostała go ponoć od cioci Marysi kiedy była mała, brakuje jednak jakby części zawieszki. Tak jakby ktoś miał drugą część. 
- Pokaż. - Poszłam do pokoju, kiedy wróciłam podałam mu łańcuszek do ręki. 
- Ciekawe. Nigdy go nie widziałem. Mama też nigdy o nim nie wspominała. Zapytałaś babci, kto ma drugą część ?
- Tak, ale nie chciała mi ujawnić. Powiedziała, że sama się tego dowiem. Tylko skąd ?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. 

poniedziałek, 19 listopada 2012

Część szesnasta. 
-Tato, czy mama miała miała jakąś bliższą rodzinę ? 
- Bliższą rodzinę? Nie wiem, nie pamiętam. Jakąś na pewno, ale na pewno nie miała rodzeństwa. Zresztą babcia Jadwiga też nie miała żadnej bliższej rodziny. Jak wiesz, od kiedy zginął dziadek Franek zostały same. A dlaczego pytasz?
- Tak jakoś.. Bo poznałam pewnego chłopaka, który ma identyczne oczy jak mama. Zastanawiam się czy może być z nią jakkolwiek spokrewniony. 
- Może ci się po prostu wydaje ? Może tak bardzo za nią tęsknisz, i zaczynasz dostrzegać na przykład podobne oczy, usta lub inne detale u innych ? 
- Niee, nie chodzi o to. Jego oczy są na pewno takie same jak u mamy. - Kelner przyniósł naleśniki i zaczęliśmy jeść. Po posiłku nie rozmawialiśmy już na ten temat. Ojciec powiedział, że musi iść popracować, a ja postanowiłam iść na siłownię. Postanowiłam sobie, że jak nie będę musiała przebywać już w ukryciu, odwiedzę babcię Jadzię i porozmawiam z nią o tym co zobaczyłam. Może ona będzie wiedziała coś na ten temat. 
 Po kilku dniach, zaczęłam się nudzić. Miałam już dość czytania książek, basenu, siłowni i sauny. Chciałam wyjść, spotkać się z przyjaciółmi. Czy chociażby z nimi porozmawiać przez telefon. Jakiś tydzień po przyjeździe w to miejsce ojciec powiedział, że znalazł nam mieszkanie, i że już jesteśmy bezpieczni. Spakowałam się szybko, i pojechaliśmy. Mieszkanie znajdowało się niedaleko od centrum. Miałam więc blisko do szkoły i wszystkich moich ulubionych sklepów. Było znacznie mniejsze niż nasze poprzednie, kolorystyka i styl urządzenia były jednak niemal identyczne. 
Mój pokój był oczywiście różowy, właściwie różowo kremowy. Od razu przypadł mi do gustu. 
Kiedy ojciec oddał mi telefon zobaczyłam, że mam bardzo dużo nieodebranych połączeń i wiadomości. Większość od Laury i Pawła, było też kilka od Konrada. Czego mógł chcieć ten ostatni? Czy nie wyraziłam się wystarczająco jasno, że ma się ode mnie odczepić ? Ehh, no cóż. W tym samym momencie zadzwonił telefon. Paweł telefonował. 
- Halo?
- Maja ?! Nareszcie! Co się z tobą działo przez tydzień?! Wiesz jak się bałem?! Dlaczego nie dawałaś znaku życia?! - Chaotycznie wymawiał te wszystkie pytania. 
- Ej spokojnie, musiałam wyjechać z ojcem. Niestety nie mogę o tym rozmawiać. 
- No dobra, ale nic ci nie jest? - Głos miał już spokojniejszy. 
- Niee, jestem cała i zdrowa. 
- To dobrze. Spotkamy się w piątek? 
- Dobrze. Tak jak ostatnio, koło Croppa. O 16. Pasuje ci ?
- Taak. Może być. Pa.
- Pa. - Rozłączyła się, a ja wybrałam się do babci. Po godzinnej jeździe autobusem, byłam na miejscu. 
- Cześć babciu. Uśmiechnęłam się kiedy otwarła drzwi. 
- Maja ? Co ty tu robisz? Nie spodziewałam się ciebie. Proszę wejdź. - Również się uśmiechnęła i zachęcającym gestem zaprosiła mnie do środka. 
- Coś się stało, czy tam tylko postanowiłaś złożyć wizytę starej babci. 
- Chciałabym z tobą porozmawiać. 
- Dobrze, ale pozwól, że najpierw zaparzę herbatę. 
- Okej. - Poszłam do salonu, a babcia udała się do kuchni. Po chwili przyszłą z moją ulubioną herbatą z cytryną i miodowymi ciasteczkami. 
- No więc o czym chciałaś porozmawiać ?
- Bo wiesz, poznałam pewnego chłopaka. On ma oczy identyczne jak mama. Chciałabym się dowiedzieć, czy masz jakąś rodzinę, to znaczy, czy on może być jakiś spokrewniony ze mną ? 
- Nie dziecinko. Nie mam pojęcia z kim mógłby być. - Babcia odwróciła wzrok. Czyżby coś ukrywała? - A jak tam  szkole ? Dobrze ci idzie? - Próbowała zmienić temat. Ona coś wiedziała. Tylko dlaczego nie chciała mi o tym powiedzieć?

niedziela, 18 listopada 2012

Część piętnasta. 

Gospodarz porozmawiał jeszcze chwilę z moim ojcem, po czym poszedł na dół. 
Zaczęłam wyjmować rzeczy z walizki, kiedy otwarłam główną część zobaczyłam liścik. Tak! Liścik!
Skąd on mógł się tam wziąć ?! Przecież prawie cały czas miałam walizkę przy sobie! 
"Nie myśl sobie, że jesteś bezpieczna. Pozdrawiam ciepło." O co chodziło ?! Czy on mi groził ?! 
Wybiegłam z mojego pokoju i udałam się do ojca, zapukałam, nikt jednak nie otworzył. Weszłam więc, okazało się, że jest pod prysznicem. Poczekałam chwilę, kiedy wyszedł pokazałam mu list. 
- Gdzie to znalazłaś ?
- Było w mojej walizce. Ale skąd się tam mógł wziąć ?! Przecież nie zostawiłam jej nigdzie, na tak długo, żeby ktoś mógł tam włożyć kartkę ! 
- Maja spokojnie. Przestań krzyczeć i płakać. Nic ci nie będzie. Obiecuję. - Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że spływają mi łzy. 
- Ciągle obiecujesz, że jestem bezpieczna, a jakoś ktoś podrzuca mi ciągle te listy ! Cały czas musi być blisko mnie ! I jeszcze ten mężczyzna w czarnym płaszczu! 
- Jaki mężczyzna? 
- Jak zatrzymaliśmy się na światłach niedaleko centrum, przechodził przez jezdnię! Uśmiechnął się do mnie! 
Gdzieś go już widziałam, nie umiem sobie tylko przypomnieć gdzie. 
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej ?
- Nie wiem, myślałam, że to nieistotny szczegół. 
- Owszem istotny. - Powiedział ze srogą miną. 
- Idź do pokoju i nie myśl o tym. Skontaktuję się z detektywem, i powiadomię panów na dole o zaistniałej sytuacji. 
- No dobra. - Weszłam do mojego pokoju, znów mnie urzekło, że jest z takim wdziękiem urządzony. Jakby specjalnie dla mnie. Wzięłam pierwszą z brzegu książkę, usiadłam na parapecie i oddałam się lekturze. 
Po jakimś czasie ktoś zastukał do drzwi. 
- Kto tam ?
- Gospodarz. - Otwarłam drzwi.
- Zejdziesz na dół na kolację, czy chcesz zjeść w pokoju? Przykro mi z powodu kolejnego listu. Musiał zostać podrzucony wcześniej. Na pewno nie u nas. Nikt nie wszedł poza wami do środka. 
-Myślę, że mógł ktoś podrzucić go w holu wcześniejszego hotelu. Kiedy poszłam do toalety. Kolację mogę zjeść na dole, mógłby mi pan pokazać gdzie ?
- Oczywiście, chodź. - Uśmiechnął się do mnie ciepło, odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy na dół. Jadalnia była piękna. Wszystko idealnie ze sobą komponowało. Jak zresztą w całym tym hotelu. 
- Co panienka sobie życzy na kolację ? - Zapytał kelner. 
- Hmm, poproszę dwa naleśniki z nutellą, bananami i bitą śmietaną. 
- Oczywiście. - Schodami szedł mój ojciec, usiadł ze mną przy stoliku.
- Co sobie zamówiłaś ?
- Naleśniki. - Podszedł wtedy kelner do mojego ojca i zapytał co zechciałby zjeść.
- Poproszę to samo co córka, tylko podwójną porcję. - Uśmiechnął się do mnie. Znów poczułam się jak kiedyś, gdy wszystko było łatwiejsze, gdy żyła mama. I w tym momencie przypomniały mi się oczy Pawła, właściwie oczy mojej matki. Znów zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, by były takie same ? Przecież było niemożliwe, żebyśmy byli rodzeństwem! 

poniedziałek, 12 listopada 2012

Część czternasta.

Zadzwonił hotelowy telefon. 

- Halo ? - Podniosłam słuchawkę
- Halo ? - Powtórzyłam, nikt jednak nie odpowiedział, bez zastanowienia rozłączyłam się. No cóż, to było dziwne, tak samo dziwne jak te całe liściki i wybuch. Kto mógł zrobić to wszystko ? I dlaczego ? Czy ja zrobiłam kiedykolwiek coś złego innej osobie ? Nie, na pewno nie. No więc o co chodziło ? Czyżby to mój ojciec wpakował się w jakieś czarne interesy ? Przecież nigdy wcześniej nic takiego się nie zdarzyło, więc dlaczego tym razem ? Wszystkie te pytania zadawałam sobie w głowie, jedno jednak mnie przerażało, czy on mnie zabije? Z zamyślenia wyrwał mnie telefon, tym razem była to moja komórka, dzwonił ojciec. 
- Maja, wychodź. Jestem pod hotelem. 
- Dobrze, już idę. - Rozłączyłam się i zbiegłam na dół. Wsiadłam do samochodu ojca. 
- Dokąd jedziemy ? 
- Do pobliskiego hotelu, strzeżonego dwadzieścia cztery godziny na dobę. Obiecuję ci, że nic ci nie będzie. Nie masz się czego bać. Zadbam o wszystko. 
- Będę mogła wychodzić ?
- Nie, na razie nie. I nie będziesz mogła też używać telefonu i laptopa. Nikt również, nie będzie mógł cię odwiedzić. Ale nie przejmuj się, to tylko chwilowe. Później znów będzie po staremu. 
- Ehh, no dobrze. Ale w takim razie powinieneś mi kupić zapas dobrych książek. 
- Wiem, pomyślałem już o tym, na tylnik siedzeniu masz kilka. - Z zaciekawieniem spojrzałam do tyłu. Okazało się, że tata kupił mi kilka romansideł. Takie książki najbardziej lubię. 
- I jak ? Mogą być ? 
- Taak, dziękuję. - Zatrzymaliśmy się na światłach, wtedy zobaczyłam mężczyznę w czarnej kurtce. Przechodził przez pasy, spojrzał na mnie i się tajemniczo uśmiechnął. Kto to był ? Gdzieś go już wcześniej widziałam, nie mogłam sobie jednak przypomnieć gdzie. Przeszedł, włączyło się zielone światło, ruszyliśmy dalej. Po jakichś piętnastu minutach drogi byliśmy na miejscu. Nigdy wcześniej nie widziałam tego hotelu, ba nawet tej części miasta. 
- Gdzie my jesteśmy?  - Zapytałam z zaciekawieniem. 
- To jedna z najdalszych dzielnic miasta. - Na podjazd wyszedł facet w czarnym, idealnie skrojonym garniturze. Przywitał się z moim ojcem, po czym zabrał mój bagaż i poprowadził nas w stronę holu. Musieliśmy wyjść przez bramki, które nas dokładnie prześwietliły, walizkę też przepuścili przez taką bramkę. 
Co to wszystko miało znaczyć ? To miała być to całodobowa ochrona ? 
- Witam panie Adamczyk. - Kolejny mężczyzna w ciemnym garniturze, podał mojemu ojcu rękę po czym zwrócił się do mnie. 
- Ty pewnie musisz być Maja. Ale wyrosłaś, pamiętam cię jak miałaś 5 lat. 
- Tak, jestem Majka. Niestety ja pana nie pamiętam. 
- Nie szkodzi. Jestem starym kolegą twojego taty. - Powiedział z zagadkową miną. 
- Pokażę wam pokoje. Aktualnie jesteście jedynymi gośćmi, więc dostaniecie te największe. No chyba, że lepiej czujecie się na mniejszej powierzchni. - Poprowadził nas schodami w górę. Pokazał mi śliczny różowy apartament, łóżko z baldachimem i stosem poduszek, szeroki parapet na którym można było usiąść i poczytać książkę, miękki dywan. Zawsze chciałam, żeby mój pokój tak wyglądał. Uśmiechnęłam się.
- Widzę, że ci się podoba.- Powiedział gospodarz. 
- Tak, jest idealny. 
- Cieszę się bardzo. Mam nadzieję, że spędzisz to miłe chwile. - Wyszedł wraz z moim ojcem, przeszli na drugą stronę korytarza, znajdował się tam czarno biały, gustownie urządzony pokój, nieco większy niż poprzedni. 
- Maja, nie masz chyba nic przeciwko temu, żebym mieszkał w tym pomieszczeniu ? Tutaj i tak nie wejdzie nikt z zewnątrz, budynek jest pilnowany przez dużą ilość ochroniarzy. Dodatkowo ma wszystkie najnowsze zabezpieczenia. 
- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. - Uśmiechnęłam się. 
- Na samej górze znajduje się pływalnia, siłownia, sauna, solarium i inne tego typu atrakcje. Wszystko do waszej dyspozycji. 

piątek, 9 listopada 2012

Część trzynasta. 

Z recepcji zabrałam klucz i pobiegłam do pokoju. Poszłam schodami, nie miałam ochoty jechać windą. 
Pod drzwiami leżała róża, róża w kolorze herbacianym. Od kogo mogła być ? Na pewno od kogoś, kto wie, iż to mój ulubiony kolor róż. Bez zastanowienia sięgnęłam po nią. Kiedy ją podnosiłam wypadła mała karteczka. Wystraszyłam się, przypominając sobie ostatni liścik. Czy kwiat mógł być od tej samej osoby ?
Po przeczytaniu kartki, doszłam do wniosku, że nie tyle mógł, co na pewno był. Rozejrzałam się, nikogo jednak nie dostrzegłam, weszłam więc do pokoju i zadzwoniłam do detektywa Markowskiego. 
- Dobry wieczór, panie detektywie. Mówi Maja Adamczyk.
- Witaj, czy coś się stało ? Może przypomniało ci się coś związanego z wybuchem albo z listem ?
- Nie, nic mi się nie przypomniało. Ale kiedy wróciłam przed chwilą, pod drzwiami mojego pokoju leżała róża, kiedy ją podnosiłam, wypadła kolejna karteczka. 
- Co jest na niej napisane ? 
- Mam nadzieję, że nie zwiędniesz tak szybko, jak ta róża. - Przeczytałam, głos lekko mi drżał. 
- Dobrze, zaraz wyślę tam patrol. Nie bój się, nic ci nie będzie. 
- Nie może pan tego wiedzieć na pewno. 
- Naprawdę, nie masz się czego bać. Patrol już jedzie.
- Dziękuję, dobranoc. 
- Dobranoc. - Rozłączyłam się, kiedy tylko zablokowałam telefon zadzwonił mój ojciec.
- Maja ? Nie śpisz ? Rozmawiałem dziś z detektywem. Niestety nie mam dobrych wieści. Część nagrań z monitoringu została usunięta, nie wiadomo dlaczego. Podejrzewają, że po ty, by nie poznać tożsamości osoby, która podrzuciła list. 
- Tato, dostałam kolejną kartkę. Przeczytać ci co na niej pisze?
- Tak.
- Mam nadzieję, że nie zwiędniesz tak szybko, jak ta róża. - Znów czytając to, głos lekko mi zadrżał. 
- Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało ! Będzie lepiej jeśli zamieszkasz wraz ze mną w jednym pokoju. Ale nie w tym hotelu. Musimy się przenieś. Za cztery dni idziemy oglądać nowe mieszkanie. Postaram się, żeby nikt nie miał naszego nowego adresu. Będę pod hotelem za godzinę. Spakuj się i czekaj na telefon. - Rozłączył się. Znów stał się taki jak był kiedyś. Gdy mama jeszcze żyła.. Znów zaczął pokazywać, że jestem dla niego ważna, poczułam się szczęśliwa.
  Zjechałam windą na dół, kupiłam niedużą różową walizkę i poszłam się spakować. Nie zajęło mi to dużo czasu, w końcu nie miałam jeszcze zbyt wielu rzeczy. 

wtorek, 6 listopada 2012

Część dwunasta. 



Popatrzył na mnie nic nie mówiąc. Widziałam w jego oczach zrozumienie, gdzieś jednak widziałam już ten wzrok, te oczy. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to oczy mojej matki. Ale jak to możliwe ?! Postanowiłam, że na razie mu o tym nie powiem. Nagle, z za drzewa wybiegł pies, zaczęłam krzyczeć i stanęłam na ławce.
- ZABIERZ GO ! Proszę zabierz go ! Pogryzie nas ! Zrób coś! - Paweł zanosił się ze śmiechu, pies kilka razy zaszczekał po czym pobiegł do swojej pani, która już go nawoływała. 
- No i z czego się śmiejesz ?! - Prychnęłam oburzona. Nie mógł wydobyć z siebie słowa, z oczu zaczęły kapać mu łzy. Odwróciłam się do niego plecami, byłam zła! 
- Ej no Majka, przepraszam. Ale jak zobaczyłam twoją minę nie mogłem się powstrzymać. - Próbował się uspokoić, nie bardzo mu to jednak wychodziło. 
- Oj no, nie złość się już, złość piękności szkodzi, a ponadto zrobią ci się zmarszczki! - Kiedy to powiedział uśmiechnęłam się, oczywiście tak, żeby nie widział. 
- Przepraszam noo! - Z powrotem zwróciłam się w jego stronę.
- Jest za co!
- Tak tak, wiem. - Powiedział z uśmiechem. 
- To dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę! 
- Taa, ale przestań się już dąsać, proszę.
- No dobra, ale obiecaj, że więcej nie będziesz się ze mnie śmiał.
- Okej, ale najpierw wytłumacz mi, dlaczego zaczęłaś tak panikować kiedy zobaczyłaś tego małego kundelka ?
- Żartujesz ?! Małego ?! Przecież on było ogromny! 
- Nie, nie było ogromny. - Cały czas się uśmiechał. 
- No ale duży był. 
- Powiedzmy.
- Bardzo boję się psów, jak miałam trzy latka, to skoczył na mnie jeden. Mało brakowała a by mnie pogryzł. Dobrze, że ojciec w porę go odgonił. Od tego czasu bardzo się boję nawet małych psów. Grr, z nimi nigdy nic nie wiadomo. W ogóle nie lubię zwierząt. 
- Ja szczerze, to też nie przepadam za futrzakami. Ale mam rybki, piękne są. 
- Też miałam kiedyś rybkę, ale zdechła i spłukałam ją w toalecie. - Znów się zaśmiał. Tak przyjemnie i szybko płynął czas, kiedy przebywałam z Pawłem. Słońce już zaszło, zrobiło się dość chłodno, ręce mi zmarzły, włożyłam je więc do kieszeni. 
- Zimno ci ? 
- Troszkę tylko. - Zdjął bluzę i nałożył mi ją na ramiona. 
- Dziękuję, ale nie trzeba. 
- Owszem trzeba. To może wracajmy ?
- Dobra, odwieziesz mnie do hotelu ?
- Oczywiście, nie mam zamiaru nigdzie indziej cię wysadzić. - Ruszyliśmy w stronę motocykla. Usadowiłam się za Pawłem, jak zazwyczaj objęłam go rękoma w pasie i pojechaliśmy w stronę rynku. Jak zawsze pędził z zawrotną prędkością. Postanowiłam, że następnym razem muszę z nim o tym porozmawiać, musi zacząć jeździć ostrożnie.
  Zatrzymaliśmy się pod hotelem, 
- Dziękuję za dziś. Świetnie się bawiłem, zresztą jak zawsze w twoim towarzystwie. 
- Ja też dziękuję. Fajnie było. - Uśmiechnął się, po czym pocałował mnie w czoło. Weszłam do drzwi, a Paweł odjechał. 

sobota, 3 listopada 2012




Część jedenasta. 


- Odwieźć cię do hotelu?

- Niee, możesz mnie podwieźć na Leśną, wysadzisz mnie koło tej pizzeri tam.
- Dobra, z kim się umówiłaś ?
- Z kolegą.
- Yhm, tylko proszę cię, bądź ostrożna. Naprawdę się o ciebie martwię.
- Spokojnie, będę uważać. - Ojciec zatrzymał się przed "Dominium", wysiadłam, a on odjechał. 
 Wysiadając kontem oka zobaczyłam jakiś ruch. Spojrzałam w tamtą stronę, nikogo nie zobaczyłam. Hmm, dziwne. Przeszłam jakieś dziesięć metrów i znów się rozejrzałam, czułam się nieswojo. Po około trzech minutach pod pizzerię podjechał Paweł.
- Heej, jak tam?
- Dobrze, wejdźmy do środka, wydaje mi sie, że tutaj ktoś mnie obserwuje. - Paweł miał zaniepokojoną  minę, z czujnością popatrzył we wszystkie strony. Nic chyba nie dostrzegł. 
- Okej jak chcesz, ale chciałem cię zabrać gdzieś indziej. - Powiedział z uśmiechem. 
- Tak ? Gdzie ?
- Chciałem ci pokazać jedno z moich ulubionych miejsc. 
- Hmm, no skoro tak, to pojedźmy tam. 
- Jesteś pewna ? Może będzie lepiej jeśli zostaniemy tutaj ? Wiesz, tutaj jest dużo ludzi itd. 
- Nie, na prawdę. Możemy jechać.
- Okej, wskakuj. - Posłał mi ciepły, zachęcający uśmiech. Usadowiłam się za nim, rękoma mocno objęłam go w pasie, ruszyliśmy. Nigdy nie pomyślałabym, że przestanę się bać jeździć na motorze.
Zatrzymaliśmy się po okolo dziesięciu minutach jazdy, znajdowaliśmy się  nad brzegiem rzeki, było to bardzo urokliwe miejsce. 
- Jejku, pięknie tu. 
- Tak, masz rację. - Zsiedliśmy z motocykla, Paweł poprowadził mnie w stronę niewielkiego drzewa, okazało się, że za nim znajduje się ławeczka. Usiedliśmy na niej  i w ciszy wpatrywaliśmy się w krajobraz. 
- Mogłabym tutaj spędzić wieczność. - Westchnęłam.
- Zawsze jak muszę o czymś pomyśleć przyjeżdżam tutaj, w tym miejscu świat wydaje się piękniejszy, łatwiejszy do ogarnięcia.
- Chyba będzie to także moje ulubione miejsce. 
- Ja mam jeszcze kilka takich miejsc,kiedyś ci je pokażę.
- Ja w sumie nie mam takich miejsc. Moje życie nigdy nie wydaje się proste. Zawsze coś musi się skomplikować.   


piątek, 2 listopada 2012

Część dziesiąta. 


- Majka? Słuchaj, rozmawiałem z detektywem, powiedział, że musisz przyjechać na komendę. Za 20 minut będę pod hotelem ubieraj się. 
- No dobra. - Czyli nici ze spotkania z Pawłem. Napisałam mu, niestety już go nie było na facebooku. Szybko się ubrała, rozczesałam włosy i zeszłam na dół. Ojciec już czekał.
- No wsiadaj szybko!
- Wsiadam przecież! Nie krzycz po mnie ! 
- Nie krzyczę. - Jechaliśmy już w stronę komisariatu. Tata miał zmartwioną i zatroskaną minę. 
- Byłaś w pokoju kiedy ktoś zostawił ten list ?
- Nie, byłam na zakupach z Lurą, jak wróciłam leżał pod drzwiami. - Podjechaliśmy pod komendę.
- Witam, panie Adamczyk. - Detektyw uścisnął rękę mojemu ojcu, do mnie się tylko uśmiechnął zachęcająco.
- Dzień dobry. 
- Proszę przejdźmy do biura. Tam dziewczyna opowie o liściku. - Poprowadził nas długim korytarzem, weszliśmy do niewielkiego, aczkolwiek przestronnego pomieszczenia. 
- Usiądźmy. - Zajął miejsce za biurkiem a nam wskazał miejsca na przeciwko.
- Kiedy dostałaś list ?
- Nie wiem dokładnie, nie było mnie w pokoju. Byłam na zakupach z koleżanką.
- Czy mówiłaś komuś w którym hotelu się zatrzymałaś?
- Noo, tylko Pawłowi i Laurze.
- Laura, to ta koleżanka z którą byłaś na zakupach?
- Tak, a Paweł to mój znajomy. Ale to na pewno nie on zostawił tę wiadomość.
- Kiedy wychodziłaś, widziałaś coś podejrzanego ? Może ktoś cię obserwował?
- Niee, nic takiego nie zauważyłam. 
- Dobrze, sprawdzimy nagrania z monitoringu, a list zostanie zbadany przez techników.
- Dziękujemy, proszę się ze mną skontaktować gdy będzie już coś wiadomo.
- Oczywiście, dowiedzenia. - Znów uścisnął rękę mojemu ojcu, i wyszliśmy. 
- Odwieźć cię do hotelu?
- Niee, możesz mnie podwieźć na Leśną, wysadzisz mnie koło tej pizzeri tam.
- Dobra, z kim się umówiłaś ?
- Z kolegą.
- Yhm, tylko proszę cię, bądź ostrożna. Naprawdę się o ciebie martwię.
- Spokojnie, będę uważać. - Ojciec zatrzymał się przed "Dominium", wysiadłam, a on odjechał. 

środa, 31 października 2012


Część dziewiąta. 

Dostałam pokój z numerem 735, był to dosyć duży apartament, dominował w nim kolor fioletowy, dodatki były zielone. Skojarzył mi się z dawnym pokojem Nadii. Zdjęłam kurtkę i szybko weszłam pod kołdrę, byłam przemarznięta. Znów zaczęłam się zastanawiać, kto mógł podłożyć materiał wybuchowy, i kiedy ? Czyżby to Paweł gdy wpuściłam go do środka? Niee, na pewno to nie on.  No więc kto ? Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Miałam koszmary, śniło mi się, że nie zdążyłam uciec, że paliłam się żywcem. 
 Rano obudziło mnie stukanie do drzwi, ojciec przyszedł mi dać pieniądze.
- Majka? Wstałaś już ?
- Taa, obudziłam się przed chwilą. - Ziewnęłam i poszłam otworzyć drzwi.
- Masz tutaj kartę, kup sobie jakieś ubranie w hotelowym sklepie, żebyś nie musiała w pidżamie po sklepach chodzić. Ja muszę już iść do pracy, gdybyś czegoś potrzebowała to zadzwoń. 
- Okej, dzięki. Pa. - Wyszedł, a ja ruszyłam do łazienki. Umyłam włosy hotelowym szamponem, i zęby hotelową szczoteczka. Ubrałam się z powrotem w pidżamę i wyszłam z pokoju. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, oni wszyscy w markowych ciuchach, a ja w starej pidżamie.. . No ale nie przejmowałam się tym, zjechałam windom na parter i poszłam do butiku. Kupiłam sobie dżinsowe rurki i miętową koszulkę. Wyszedłszy ze sklepu zadzwoniłam do Laury, powiedziałam jej o tym co się stało.
- Heej, masz ochotę na zakupy ?
- Cześć Maja, wszystko ok ? Ty chcesz iść na zakupy? Chyba musisz być chora.. . 
- Wszystko ok, tylko wiesz, wczoraj wieczorem ktoś wysadził u nas w domu bombę. Straciłam wszystkie ubrania. 
- Że co?! O czym ty mówisz ?! Słyszałam o wybuchu, ale nie miałam pojęcia, że to u was! Okej, za 20 minut czekaj na mnie koło Croppa na rynku. 
- Dobra. - Rozłączyłam się, hotel znajdował się jakieś 5 minut od miejsca w którym miałyśmy się spotkać, poszłam więc jeszcze do kawiarni, zamówiłam sobie kawę na wynos. Po czym powoli ruszyłam w stronę sklepu. Kiedy dotarłam Laura już czekała, jak tylko mnie ujrzała zaczęła iść w moją stronę, przytuliła mnie.
- Kochanie, jak to dobrze, że nic ci nie jest. Wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się. 
- Też się cieszę, że nic mi nie jest. - Powiedziała z krzywym uśmiechem.
- Idziemy do centrum handlowego?
- Taak, najlepiej do sklepu ze sportową odzieżą. - Po około dwu godzinnych, owocnych zakupach, poszłyśmy do pubu. Zamówiłyśmy sobie sok pomarańczowy i opowiedziałam Laurze o wydarzeniach z minionego dnia. Wróciłam do hotelu około 15, wchodząc do pokoju dojrzałam małą kopertę na podłodze. 
"Cieszę się, że udało Ci się uciec." Od kogo to mogło być?! Od tej samej osoby, która podłożyła bombę? Bez zastanowienia zadzwoniłam do ojca.
- Tato? Dostałam liścik. Nie mam pojęcia od kogo. 
- Jaki liścik?  
- Napisane w nim jest "Cieszę się, że udało ci się uciec." 
- Dobra, powiadomię detektywa Markowskiego. To ten, co z nim wczoraj rozmawialiśmy. 
- Ok, pa. - Rozejrzałam się po pokoju, okazało się, że mam tutaj laptop z internetem. 
Włączyłam go, weszłam na fcb. Nadia nie odpisała. Miałam jednak jedno nowe zaproszenie. Od Pawła! Od razu zaakceptowałam. Popisaliśmy chwilę, umówiliśmy się na 18. 

poniedziałek, 29 października 2012

Część ósma. 


Około trzeciej nad ranem obudził mnie telefon. Dzwonił mój ojciec.
- Majka ? Wyjdź szybko z domu. Zabierz tylko kurtkę i wychodź. Odejdź jak najdalej! Już jadę po ciebie!
- Ale o co chodzi ? - W głosie ojca było słychać desperację, i jakby troskę? Nie zastanawiając się wzięłam kurtkę założyłam walonki i wybiegłam z domu. Ruszyłam w stronę rynku. 
- Po prostu zrób to co mówię. - Rozłączył się. Przebiegłam około 400 metrów, i wtedy usłyszałam huk, nasz dom stanął w ogniu. Po chwili usłyszałam syreny, policja, straż pożarna, a za nimi mój ojciec. Zdezorientowana stałam i patrzyłam co się dzieje.
- Maja, całe szczęście. Boże, moje dziecko. - Ojciec zaczął mnie przytulać, po twarzy ciekły mu łzy. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. 
- Jak to dobrze, że zdążyłaś uciec. 
- Ale o co chodzi ? Co się stało? 
- Ktoś podłożył bombę. Byłem w biurze i dostałem telefon, że za 60 sekund wybuchnie. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem.
- Że co ?! Jakom bombę ?! - Nie zdążył odpowiedzieć, bo podeszli do nas policjanci. 
- Musimy zadać państwu kilka pytań. 
- Dobrze. 
- Skąd pan wiedział, że w domu jest bomba?
- Dostałem telefon. Powiedział mi ten ktoś, że dokładnie za 60 sekund wybuchnie. Od razu zadzwoniłem do córki. To cud, że zdążyła. 
- Czy wie pan kto dzwonił?
- Nie, to była chyba nagrana wiadomość.
- Rozumiem, a czy ma pan jakichś wrogów?
- Nie, raczej nie. 
- Dobrze, na razie dziękujemy. Jeszcze się z panem skontaktujemy. - Odeszli w stronę domu, albo raczej w stronę tego co z niego zostało. 
- Tato, gdzie my teraz będziemy mieszkali ? 
- Na razie w hotelu. Później kupimy jakieś mieszkanie. 
- Zimno mi. - Poskarżyłam się. 
- Wejdź do samochodu, ja muszę porozmawiać jeszcze z policjantami. 
- Okej. - Podał mi kluczyki i odszedł. Zaczęłam się zastanawiać kto mógł to zrobić ? I dlaczego ? Po około 15 minutach ojciec wrócił, usiadł za kierownicą.
- Jak to dobrze, że nic ci nie jest. - Pocałował mnie w czoło i przytulił. Byłam bardzo zdziwiona jego zachowaniem. Do tej pory nie okazywał mi uczuć. Nic nie odpowiedziałam. 
On również nic już nie powiedział. Pojechaliśmy do hotelu, oczywiście pięciogwiazdkowego, mój ojciec w innych się nie zatrzzmzwał. Zameldował nas, każdy dostał swój pokój. 
- Jestem bardzo zmęczony. Jutro dam ci pieniądze i pójdziesz sobie kupić jakieś ubrania. Dobranoc. - I poszedł do swojego pokoju. Już zachowywał się 'normalnie'. 

sobota, 27 października 2012

Część siódma. 


- Bo wiesz, jakiś czas temu Konrad był moim chłopakiem. Na początku było pięknie, po kilka miesiącach zaczęło się jednak psuć. Oszukiwał mnie, spotykał się z innymi dziewczynami.. . Udawałam, że tego nie widzę, tak bardzo byłam naiwna mając nadzieję, że jednak się zmieni. Wszyscy wiedzieli jaki jest. Ostrzegali

 mnie. No ale ja go tak bardzo kochałam.. Po prawie dwóch latach tak po prostu powiedział mi, że mnie nigdy nie kochał, że był ze mną, bo się przyzwyczaił do mnie, ale że teraz już tak nie chce, znalazł sobie dziewczynę, z którą jest już miesiąc i jest szczęśliwy. - Po twarzy znowu ciekły mi łzy, na nowo przeżywałam tamte chwile, było to coś okropnego. Paweł przyglądał mi się, jakby ze zrozumieniem. Wyjął chusteczki, podał mi je. Roześmiałam się, narysowany był na nich Kubuś Puchatek.
- Wyglądasz na takiego macho, a masz chusteczki z Kubusiem ? - Uśmiechnął się i wytarł mi oczy.
- No widzisz, to taka moja mała słabostka, uwielbiam Kubusia Puchatka, i możesz się z tego śmiać, zawsze jak byłem mały oglądałam tę bajkę godzinami.
- Też oglądałam tę bajkę, aczkolwiek moją ulubioną był Tarzan.
- Serio? Ja nienawidziłem tego. - Znów się uśmiechnął, odwzajemniłam uśmiech, a łzy już całkiem przestały płynąć. Tak dobrze się przy nim czułam.. .
- Tak! Serio! Najczęściej jak wracałam do domu z przedszkola, to od razu wpadała do mnie Nadia, siedziałyśmy przed telewizorem i jadłyśmy Nutelle z chrupkami kukurydzianymi. Jakie życie było wtedy łatwe, nie było problemów, marzenia były zupełnie inne. Szkoda, że już tak nie jest.
- Kim jest Nadia ?
- Była moją najlepszą przyjaciółką, od początku przedszkola do końca 6 klasy, niestety przeprowadziła się. Obiecałyśmy sobie, że zawsze będziemy przyjaciółkami, że kiedyś razem pójdziemy na studia i, że razem zamieszkamy. Po jakimś roku Nadia o mnie zapomniała, znalazła sobie nowych przyjaciół. Ale nie mam do niej o to żalu.
- Też miałem kiedyś przyjaciela, kiedy miałem 10 lat mój ojciec zaczął prowadzić interesy, musieliśmy się przeprowadzić i zakończyć wszystkie znajomości. Było to dla mnie bardzo trudne, myślę, że Kuba, nigdy mi nie wybaczył.
- To przykre, ale miej nadzieję, może kiedyś nadejdzie dzień, w którym się pojednacie i znów będziecie przyjaciółmi ?
- Bardzo bym chciał, ale szczerze wątpię, żeby to było możliwe. - Zasmucił się, nie patrzył na mnie, siedział ze spuszczona głową, niewiele myśląc przytuliłam go. Na początku popatrzył na mnie zdezorientowany, po chwili jednak odwzajemnił uścisk. Po chwili się odsunęłam.
- Przepraszam, ale miałeś taką smutną minę, że musiałam to zrobić.
- Nie przepraszaj mnie, to było miłe. - Uśmiechnął się. Popatrzył na zegarek i powiedział:
- Maja, ja muszę już iść, za chwilę ojciec ma wrócić do domu, muszę oddać mu pewien projekt.
- Okej. - Powiedziawszy to zaczęłam wstawać. Paweł zrobił to samo. Ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Dzięki za herbatę. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy, ale nie chciałbym znów znaleźć cię samej w środku nocy, okej ? - Roześmiałam się.
- Taak, pewnie. Obiecuję nie szlajać się po nocy.
- To dobranoc. - Wyszedł, zamknęłam za nim drzwi, posprzątałam kubki z herbaty i poszłam do pokoju. Zaczęłam myśleć o Nadii, znalazłam ją na facebook'u, napisałam do niej, nie była jednak dostępna. Wyłączyłam więc komputer, wzięłam gorący prysznic i poszłam spać. Jeszcze nie wiedziałam, co ma się wydarzyć.. . 

środa, 24 października 2012



Część szósta:


-Hej Maja, dawno się nie widzieliśmy. Chciałbym z tobą porozmawiać. 

- Nie mam o czym z tobą rozmawiać. 
- No nie bądź taka. - Nadal się uśmiechał. 
- Nie chcę z tobą rozmawiać, i albo ty wychodzisz albo ja. - Powiedziałam wzburzona, nie mogąc dłużej znieść jego obecności. 
- Okej, okej. Jak chcesz, ale ja zostaję. - Nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz, po czym zabrałam kurtkę i wyszłam. 
- Ej Majka, zaczekaj. - To Laura mnie wołała zbliżając się do mnie.
- Na co mam czekać ? Nie pamiętasz jak ten dupek się zachował?!
- Pamiętam, ale może powinnaś z nim porozmawiać?
- Nie, nie powinnam.
- Nie płacz proszę. - Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę. Koleżanka podała mi chusteczki i razem usiadłyśmy na przystanku, obok którego się zatrzymałyśmy. 
- Przepraszam, nie chciałam płakać, samo wyszło. - Pociągnęłam nosem i uśmiechnęłam się do niej. 
- Rozumiem, też przez to przechodziłam. Wrócisz ze mną na domówkę?
- Nie, pójdę do domu. 
- Zadzwonię po Kamila, żeby cię odwiózł.
- Nie, ie chcę, przejdę się. Dobrze mi to zrobi. - Wstałam, Laura również, przytuliłam ją i każda poszła w swoją stronę. 
   Wolno szłam w stronę mojego domu, rozmyślając. Konrad zawsze się podobał Laurze, ona nigdy mi tego nie powiedziała, ale widziałam jak na niego patrzy. Przeszłam jakiś kilometr kiedy zatrzymał się obok mnie motor. Tak, zielony ścigacz. Od razu poprawił mi się humor.
- No nie, znowu cię spotykam samą w środku nocy. Nie boisz się, że coś ci się może stać?
- Jakoś nie szczególnie.
- Płakałaś? Co się stało?
- Długa historia. 
- Mam czas, mogę posłuchać. 
- Okej, pojedźmy do mnie, tam wszystko ci opowiem. 
- Dobry pomysł, nie chcemy przecież żebyś się przeziębiła. - Powiedział z uśmiechem, a moje serce znowu oszalało. Wsiadłam i przytuliłam się do niego. Kiedy zatrzymał się przed moim domem, zaprosiłam go do środka. Ojca znowu nie było. Pewnie poszedł na jakąś służbową kolację. 
- Ładnie tu. - Powiedział kiedy weszliśmy do środka. 
- Zwyczajnie. Chcesz coś do picia?
- Poproszę herbatę. 
- Okej, jaką ?
- Owocową. 
- Ok, poczekaj w salonie, a ja zaparzę. - Poszłam do kuchni, zrobiłam dwie herbaty i wróciłam. Oglądał zdjęcia poustawiane na kominku. 
- Jesteś bardzo podobna do mamy.
- Tak to prawda.  
- Była piękną kobietą. 
- Tak, ale proszę nie rozmawiajmy o niej. 
- Dobrze. - Usiadł na sofie, poklepał miejsce obok siebie i powiedział:
- Usiądź i opowiedz mi dlaczego płakałaś. - Zajęłam miejsce obok Pawła, i zaczęłam opowiadać o Konradzie i o domówce u Laury. 




Część piąta: 


Na żadną imprezę się jednak nie wybierałam. Byłam bardzo zmęczona, a musiałam się nauczyć na trzy sprawdziany, które miałam w poniedziałek i wtorek. Próbowałam wkuwać, nie mogłam się jednak skupić. Cały czas myślałam o nim, ahh ten jego uśmiech.. I te oczy. 

Ojciec wrócił do domu około 19, nie był pod wpływem alkoholu co bardzo mnie zdziwiło. 
- Gdzie byłaś całą noc ? 
- U koleżanki. - Skłamałam, i tak niewiele go to obchodziło.
- A jak tam w szkole ?
- Dobrze.
- No to dobrze. - I poszedł do swojego gabinetu. Tak wygląał nasze rozmowy. No ale cóż, przyzwyczaiłam się już. 
   Około 20 zadzwoniła do mnie Laura.
- No hej, może jednak przyjdziesz na tą domówkę ? Fajnie jest, a ty pewnie znowu się uczysz. no przyjdź, wyluzujesz się trochę. 
- Czemu znów ? Przecież się wcale aż tak dużo nie uczę. No okej, to na chwilę mogę wpaść. 
- świetnie, za 10 minut przyjedzie po ciebie Kamil. Buźka.
- Spoko, paa. - Rozłączyła się. Laura była szalona, ale mimo to ją lubiłam. Fajnie się z nią spędzało czas, nigdy nie można było się nudzić. Kamil to jej starszy brat, kiedyś mi się podobał, ale to było kiedyś. Jest wysoki i przystojny, ma czarne włosy, śniadą cerę i metr dziewięćdziesiąt. Starszy jest ode mnie o dwa lata, tak samo jak Paweł. 
   Szybko się pomalowałam, ubrałam krótkie spodenki, zakolanówki i luźną bluzkę. Kiedy poprawiałam włosy usłyszałam, że podjechał samochód. Wziąwszy kurtkę wybiegłam z domu. Kamil czekał na podjeździe, wsiadłam i ruszyliśmy. 
- Siema, ładnie wyglądasz.
- Heej, dzięki. Jak tam impreza ? Kto jest ? - Zaczął wymieniać naszych wspólnych znajomych, cały czas na mnie zerkając. 
- Okej jesteśmy. - Zadzwoniłam na dzwonek, otworzyła mi Laura.
- No hej. Fajnie, że jesteś ! Nie uwierzysz kto przyszedł! - I wtedy go zobaczyłam, za moją koleżanką stał Konrad. Mój były chłopak, byliśmy parą przez ponad 2 lata, po czym stwierdził, że mi się znudziłam i mnie rzucił. Zrobiłam krzywą minę.
- Po co go zaprosiłaś ?! 
- Sam się wprosił, powiedział, że pilnie musi z tobą porozmawiać. - Jakby na potwierdzenie jej słów podszedł do nas i się do mnie mnie uśmiechnął i ruszył w naszą stronę. 

wtorek, 23 października 2012



Część czwarta. 


Zmęczona położyłam się na jednym z łóżek, Paweł na drugim. Zasnęłam natychmiast. Kiedy mój wybawca zaczął mnie budzić, wydawało mi się, że śpię dopiero godzinę. Okazał się jednak, że jest już godzina 14:30. Dobrze, że dziś była sobota. Paweł uśmiechnął się do mnie i powiedział, że już wszystko w porządku, że odwiezie mnie do domu. Otwarł ciężkie drzwi i ruszyliśmy w górę. Kiedy byliśmy już w korytarzu prowadzącym do drzwi wejściowych zdziwiłam się, że nikogo niema w domu. Wczoraj wieczorem byli przecież ci wszyscy uzbrojeni mężczyźni?

- Gdzie oni się podziali ? - Zapytałam.
- Wrócili do domów. Mówiłem ci, że to tylko fałszywy alarm. Aczkolwiek nie wolno im ignorować nawet błahych alarmów. Za to płaci im mój ojciec. Chodź zjemy coś i odwiozę cię. - Powiedziawszy to ruszył w stronę kuchni.
- Niee, nie jestem głodna, wolałabym, żebyś już teraz mnie odwiózł.
- Okej, chodźmy więc.- Weszliśmy do wielkiego garażu, moim oczom ukazała się cała wystawa różnych motorów.
- I mamy jechać tym ?! Chcesz, nas pozabijać ? - Spojrzał na mnie rozbawiony i roześmiał się.
- Nie, nie chce nas pozabijać. Chcę cię odwieźć do domu. I tak, pojedziemy tym. Możesz sobie wybrać na którym pojedziemy.
- Powtórzyłes dwa razy w jednym zdaniu słowo "pojedziemy" . - Głupio palnęłam.
- Oj tam, szczegółów się czepiasz. No więc którym chcesz jechać ? - Zastanowiłam się chwilę, po czym wybrałam Czarno zielony ścigacz. Chyba Hondę. Nie znam się na tym zbytnio.
- Oo, dobry wybór. Mój ulubiony. Okej, no to podaj adres i jedźmy.
- Kasztanowa 79.
- Okej. Wskakuj, jedziemy.- Usiadłam za nim i objęłam go rękoma z całej siły ściskają
.- Mocny masz chwyt. - Powiedział z tym swoim seksownym uśmiechem. Ruszyliśmy. Przez około 15 minut jechaliśmy przez las, po czym wyjechaliśmy na polną drogę, zupełnie nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Zamknęłam oczy, bo jechał bardzo szybko, a ja się bałam. Po jakiejś chwili zatrzymał się. Nie przestając go trzymać otwarłam oczy, okazało się, że jesteśmy pod moim domem. Pomógł mi zejść.
- Dziękuję bardzo, za podwiezienie i w ogóle za wszystko.
- To drobiazg.
- Może wejdziesz ? Ojca i tak penie niema w domu.
- Nie, dzięki. Mój wróci za chwilę, a muszę z nim pogadać pilnie. To do zobaczenia.
- No paa, i jeszcze raz dziękuję. - Ruszyłam w stronę schodów, poczekał aż weszłam do domu po czym odjechał. Przez okno wpatrywałam się w jego plecy dopóki nie znikł. Włączyłam telefon do ładowania i poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam, że mam aż 17 nieodebranych i 9 wiadomości. Trzy połączenia od ojca, 14 od Laury- jednej z moich lepszych koleżanek. Wiadomości też były od niej. We wszystkich chodziło o to samo, a mianowicie chciała widzieć czy będę dziś na imprezie.




niedziela, 14 października 2012



Część trzecia.


- Ej Majka, spokojnie. Oni są tutaj po to, by nas ochronić.
- Ochronić ? Przed czym mają nas chronić ludzie wyglądający jak gangsterzy?
!- Chodź, musimy przejść do specjalnego pomieszczenia. Tam wszystko ci opowiem.
- Że co ?! Jakiego znowu pomieszczenia?!
- Uspokój się i nie krzycz. Wszystkiego się dowiesz. - Z niepewną miną poszłam za Pawłem. Schodziliśmy po schodach w dół i dół. Z każdym stopniem robiło sie zimniej, kiedy schody się skończyły okazało się, że jesteśmy w piwnicy. Piwnicy, która znajduje się pod powierzchnią ziemi. Paweł włączył światło i ogrzewanie, uważnie się rozejrzałam, znajdowała się tam niewielka lodówka, i trzy łóżka. Zdziwiona spojrzałam na niego, wzruszył tylko ramionami, i zatrzasnął wielkie, ciężkie drzwi prowadzące na górę.
 - Co to wszystko ma znaczyć?!
- No bo wiesz.. Mój ojciec prowadzi interesy na całym świecie, nie zawsze legalne.. Już wiesz dlaczego mieszkam w samym środku lasu, trudno tutaj trafić. Schron tata wybudował po tym jak moja matka zniknęła. Okazało się, że jacyś niezbyt przyjemnie ludzie dowiedzieli się jak tu trafić.. To znaczy, tutaj nas nie znajdą, nawet gdyby wysadzili dom, nam nic się nie stanie. Ci faceci na górze są jakby dodatkową ochroną. - Patrzył na mnie z poważną miną, a ja milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
 - Maja, naprawdę nic nam nie będzie. I tym ludziom też nie. To pewnie znowu fałszywy alarm.. . - Mówił to bez przekonania. Na to również nie odpowiedziałam. Postanowiłam, że zmienię temat.
- Tak w ogóle ile ty masz lat ?
- A na ile ci wyglądam?
- Nie wiem, może na tyle samo co ja, może na trochę więcej.
- No to prawie trafiłaś. Niedawno skończyłem osiemnaście lat.-
 Opuszczasz kiedyś ten las ? Chodzisz do szkoły ?
- Nie, już się nie uczę, chciałbym zacząć studia w niedługiej przyszłości.
 - Yhm, jakie ?
- Psychologię.
- Naprawdę ?! Ja po skończeniu liceum też chciałabym iść na psychologię! - Rozmawialiśmy, nie zwracając uwagi na czas. Kiedy zrobiłam się senna, Paweł sprawdził godzinę, okazało się, że jest piąta nad ranem.





Część druga.


 -No dobra. - Weszliśmy do środka, moim oczom ukazało się bardzo nowoczesne i urządzone z wdziękiem wnętrze. Byłam nim wręcz zachwycona.

- Pięknie tu. - Powiedziałam, skierował się w stronę dużych przeszklonych drzwi, jak się później okazało salonu, kazał mi usiąść na ogromnych rozmiarów sofie i poszedł po apteczkę.
- Eee tam, normalnie.
- Pięknie, zapewne projektował to jakiś dekorator wnętrz?
 - Niee, no coś ty, wszystko robiła moja mama.. . - Powiedziawszy to zasmucił się.
- Wszystko w porządku ?
- Taak, przepraszam.
- Tak w ogóle dlaczego jeszcze nie widziałam tutaj żadnych ludzi ? Śpią już ?
- Nie, aktualnie w domu poza nami przebywa jedna osoba, Magda- gosposia. Dba o dom kiedy ojca niema, a niema go bardzo często.
 - Hmm a twoja mama ?
- No cóż, moja mama zaginęła około osiem lat temu, prawdopodobnie nie żyje.
- Ojej, przepraszam, nie wiedziałam. Ja też nie mam matki. Zmarła trzy lata temu, dokładnie w przeddzień moich czternastych urodzin. Bardzo ciężko mi bez niej, czuje się jakbym już w ogóle nie miała rodziny. Ojciec ciągle pije i się awanturuje.. Przepraszam, zbytnio się rozgadałam.
- Nie, nie przepraszaj. Nie masz za co, jak chcesz możesz opowiadać dalej, chętnie posłucham.
- Nie, naprawdę niema potrzeby.
 - Kurde, trochę głupio wyszło, jeszcze się nawet nie przedstawiłem. Jestem Paweł, a ty jak masz na imię?
- Majka.
- Ładne imię, pasuje do ciebie. - Stwierdził z błyskiem w oku.
 - Ładne imię dla ładnej dziewczyny. - Kiedy to powiedział poczułam, że się zarumieniłam.
- Eee no nie wiem czy z tym rozmazanym tuszem i potarganymi włosami to takiej ładnej.
- Daj spokój, słodko wyglądasz z takimi włosami. - Serce biło mi tak mocno,  myślałam iż wyskoczy mi z piersi.
 - Mógłbyś mi pokazać gdzie jest łazienka, a później odwieź mnie do domu ?
- Jasne, chodź. - Poprowadził mnie pięknymi, krętymi schodami. Łazienka była w odcieniach złota i czerwieni, kolory łagodnie się ze sobą zlewały, co dawało zapierający dech w piersiach efekt.
 - Poczekam na ciebie w salonie, trafisz tam sama ? - Zapytał z uśmiechem.
- No tak myślę, jeśli mi się nie uda to zacznę wołać. - Odpowiedziałam pół żartem, pół serio
.- Ok. - I poszedł. Kiedy spojrzałam w lustro, wystraszyłam się, tak źle nie wyglądałam chyba nigdy. Włosy miałam poplątane, a cała twarz umazana była tuszem.Przemyłam ją wodą z mydłem, poprawiłam trochę włosy i opuściłam łazienkę. Kiedy schodziłam na dół usłyszałam, że Paweł rozmawia przez telefon. Zobaczyłam go i od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Widząc mnie zakończył rozmowę.
- Maja, przepraszam, ale niestety dziś już nie wrócisz do domu. Są małe komplikacje. - Jakby na potwierdzenie jego słów do domu wbiegło około tuzina uzbrojonych mężczyzn. Wystraszona krzyknęłam.


Część pierwsza.

-Nie mogę! Nie zniosę tego dłużej! Ciągle tylko słyszę jaka to ja nie jestem! Weź ogarnij i zajmij się sobą!- Krzyknęłam i wybiegłam z domu w ciemną noc, z nieba leciał marznący deszcz, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Biegłam przed siebie, nie zwracając uwagi na to gdzie zmierzam, dopiero po dłuższym czasie zdałam sobie sprawę, że jestem w lesie, gdzieś między drzewami, nigdzie nie było widać ścieżki. Wszędzie tylko drzewa, krzewy i ciemność.. . Wystraszona wyjęłam telefon, niestety-zasięgu nie było,a bateria była na wyczerpaniu.. . Pobiegłam przed siebie za wszelką cenę chcąc znaleźć wyjście. Błądząc kilkukrotnie się przewróciłam, poraniłam sobie całe dłonie. Było mi zimno, telefon całkowicie się już wyładował, a wyjścia nie było widać. Niewiele myśląc usiadłam i oparłam się o pień drzewa i zaczęłam płakać. Nie pamiętam kiedy ostatnio płynęły mi po twarzy łzy. Chyba trzy lata temu, na pogrzebie mamy. Tak, zdecydowanie wtedy. Tego dnia wszystko się zmieniło, ojciec się całkowicie załamał, a ja postanowiłam sobie, że będę silna i nie będę płakać. Ojciec zaczął pić, całymi dniami sie awanturował.. . Dlatego do domu przychodziłam tylko zjeść i się wyspać.. Bo kiedy już zdarzyło się, że był trzeźwy to pytał tylko, jak w szkole i czy nie potrzebuję pieniędzy, jak gdyby nie pamiętał, że co miesiąc przelewa mi dużą sumę na moje konto. Tylko po co mi pieniądze??! Ja chciałabym, żeby mama żyła.. i żeby było jak dawniej.. Kiedy tak siedziałam, nagle zobaczyłam niewielkie światełko, najpierw przyszła mi myśl, że to tylko złudzenie. Zamrugałam kilkakrotnie, ale światło nie znikało, mało tego, było coraz wyraźniejsze, jakby się przybliżało. I wtedy go zobaczyłam. Miał białą koszulkę spod której wyraźnie widać było umięśnioną klatkę piersiową, spodnie miał do kolan, a na stopach sportowe buty. Z pozoru wyglądał jak zwykły nastolatek w moim wieku, albo ewentualnie kilka lat starszy. Gdy nasze oczy się spotkały coś we mnie drgnęło, nigdy nie widziałam tak cudnych oczu. Zapragnęłam wstać i się przywitać, niestety nogi odmówiły mi posłuszeństwa i się zachwiałam, a wtedy on mnie złapał.
-Cześć! Co ty tu robisz w środku nocy i w dodatku sama?!
-Eee zgubiłam się, nie potrafię wrócić. - Odpowiedziałam z wahaniem. Spojrzał na moje ręce i zrobił zmartwioną minę. A mnie zrobiło się gorąco w środku.
-Chodź ze mną, opatrzę ci ręce i odwiozę cię do domu.
- A jaką mam pewność, że mnie nie wykorzystasz i nie zabijesz? - Zapytałam podejrzliwie, jego twarz się zmieniła, na ustach zagościł szeroki uśmiech.
- No daj spokój! Czy ja ci wyglądam na psychola? - i się roześmiał, a oczy mu pojaśniały, przez co moje obawy trochę zelżały. Również się uśmiechnęłam.
- No nie.. Ale pozory mogą mylić. 
- Daj rękę, żebyś się już więcej nie przewróciła i chodź za mną. - Przez około 5 minut szliśmy w milczeniu, ani razu się nie zawahał w którą stronę iść, co trochę mnie zdziwiło. Poruszał się po lesie jakby znał wszystkie możliwe przejścia między drzewami, mimo, że było ciemno bez trudu odnalazła- jak mi się wydawało- wyjście, jednak się pomyliłam. Wyszliśmy na niewielką, urodziwą polanę na środku której znajdował się duży dom. Stanęłam jak wryta.
- Co to do diabła jest?!- Na początku nie odpowiedział, po chwili jednak spojrzał na mnie i się roześmiał.
- Nie widzisz ? Przecież to dom.
- Nie jestem idiotką, tyle to widzę! Ale skąd taka willa wzięła się w środku lasu?!- Wyglądał na rozbawionego.
- Wszystko ci wyjaśnię, tylko najpierw opatrzę twoje ręce, zęby nie wdało się jakieś zakażenie.