niedziela, 14 października 2012


Część pierwsza.

-Nie mogę! Nie zniosę tego dłużej! Ciągle tylko słyszę jaka to ja nie jestem! Weź ogarnij i zajmij się sobą!- Krzyknęłam i wybiegłam z domu w ciemną noc, z nieba leciał marznący deszcz, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Biegłam przed siebie, nie zwracając uwagi na to gdzie zmierzam, dopiero po dłuższym czasie zdałam sobie sprawę, że jestem w lesie, gdzieś między drzewami, nigdzie nie było widać ścieżki. Wszędzie tylko drzewa, krzewy i ciemność.. . Wystraszona wyjęłam telefon, niestety-zasięgu nie było,a bateria była na wyczerpaniu.. . Pobiegłam przed siebie za wszelką cenę chcąc znaleźć wyjście. Błądząc kilkukrotnie się przewróciłam, poraniłam sobie całe dłonie. Było mi zimno, telefon całkowicie się już wyładował, a wyjścia nie było widać. Niewiele myśląc usiadłam i oparłam się o pień drzewa i zaczęłam płakać. Nie pamiętam kiedy ostatnio płynęły mi po twarzy łzy. Chyba trzy lata temu, na pogrzebie mamy. Tak, zdecydowanie wtedy. Tego dnia wszystko się zmieniło, ojciec się całkowicie załamał, a ja postanowiłam sobie, że będę silna i nie będę płakać. Ojciec zaczął pić, całymi dniami sie awanturował.. . Dlatego do domu przychodziłam tylko zjeść i się wyspać.. Bo kiedy już zdarzyło się, że był trzeźwy to pytał tylko, jak w szkole i czy nie potrzebuję pieniędzy, jak gdyby nie pamiętał, że co miesiąc przelewa mi dużą sumę na moje konto. Tylko po co mi pieniądze??! Ja chciałabym, żeby mama żyła.. i żeby było jak dawniej.. Kiedy tak siedziałam, nagle zobaczyłam niewielkie światełko, najpierw przyszła mi myśl, że to tylko złudzenie. Zamrugałam kilkakrotnie, ale światło nie znikało, mało tego, było coraz wyraźniejsze, jakby się przybliżało. I wtedy go zobaczyłam. Miał białą koszulkę spod której wyraźnie widać było umięśnioną klatkę piersiową, spodnie miał do kolan, a na stopach sportowe buty. Z pozoru wyglądał jak zwykły nastolatek w moim wieku, albo ewentualnie kilka lat starszy. Gdy nasze oczy się spotkały coś we mnie drgnęło, nigdy nie widziałam tak cudnych oczu. Zapragnęłam wstać i się przywitać, niestety nogi odmówiły mi posłuszeństwa i się zachwiałam, a wtedy on mnie złapał.
-Cześć! Co ty tu robisz w środku nocy i w dodatku sama?!
-Eee zgubiłam się, nie potrafię wrócić. - Odpowiedziałam z wahaniem. Spojrzał na moje ręce i zrobił zmartwioną minę. A mnie zrobiło się gorąco w środku.
-Chodź ze mną, opatrzę ci ręce i odwiozę cię do domu.
- A jaką mam pewność, że mnie nie wykorzystasz i nie zabijesz? - Zapytałam podejrzliwie, jego twarz się zmieniła, na ustach zagościł szeroki uśmiech.
- No daj spokój! Czy ja ci wyglądam na psychola? - i się roześmiał, a oczy mu pojaśniały, przez co moje obawy trochę zelżały. Również się uśmiechnęłam.
- No nie.. Ale pozory mogą mylić. 
- Daj rękę, żebyś się już więcej nie przewróciła i chodź za mną. - Przez około 5 minut szliśmy w milczeniu, ani razu się nie zawahał w którą stronę iść, co trochę mnie zdziwiło. Poruszał się po lesie jakby znał wszystkie możliwe przejścia między drzewami, mimo, że było ciemno bez trudu odnalazła- jak mi się wydawało- wyjście, jednak się pomyliłam. Wyszliśmy na niewielką, urodziwą polanę na środku której znajdował się duży dom. Stanęłam jak wryta.
- Co to do diabła jest?!- Na początku nie odpowiedział, po chwili jednak spojrzał na mnie i się roześmiał.
- Nie widzisz ? Przecież to dom.
- Nie jestem idiotką, tyle to widzę! Ale skąd taka willa wzięła się w środku lasu?!- Wyglądał na rozbawionego.
- Wszystko ci wyjaśnię, tylko najpierw opatrzę twoje ręce, zęby nie wdało się jakieś zakażenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz