środa, 31 października 2012


Część dziewiąta. 

Dostałam pokój z numerem 735, był to dosyć duży apartament, dominował w nim kolor fioletowy, dodatki były zielone. Skojarzył mi się z dawnym pokojem Nadii. Zdjęłam kurtkę i szybko weszłam pod kołdrę, byłam przemarznięta. Znów zaczęłam się zastanawiać, kto mógł podłożyć materiał wybuchowy, i kiedy ? Czyżby to Paweł gdy wpuściłam go do środka? Niee, na pewno to nie on.  No więc kto ? Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Miałam koszmary, śniło mi się, że nie zdążyłam uciec, że paliłam się żywcem. 
 Rano obudziło mnie stukanie do drzwi, ojciec przyszedł mi dać pieniądze.
- Majka? Wstałaś już ?
- Taa, obudziłam się przed chwilą. - Ziewnęłam i poszłam otworzyć drzwi.
- Masz tutaj kartę, kup sobie jakieś ubranie w hotelowym sklepie, żebyś nie musiała w pidżamie po sklepach chodzić. Ja muszę już iść do pracy, gdybyś czegoś potrzebowała to zadzwoń. 
- Okej, dzięki. Pa. - Wyszedł, a ja ruszyłam do łazienki. Umyłam włosy hotelowym szamponem, i zęby hotelową szczoteczka. Ubrałam się z powrotem w pidżamę i wyszłam z pokoju. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, oni wszyscy w markowych ciuchach, a ja w starej pidżamie.. . No ale nie przejmowałam się tym, zjechałam windom na parter i poszłam do butiku. Kupiłam sobie dżinsowe rurki i miętową koszulkę. Wyszedłszy ze sklepu zadzwoniłam do Laury, powiedziałam jej o tym co się stało.
- Heej, masz ochotę na zakupy ?
- Cześć Maja, wszystko ok ? Ty chcesz iść na zakupy? Chyba musisz być chora.. . 
- Wszystko ok, tylko wiesz, wczoraj wieczorem ktoś wysadził u nas w domu bombę. Straciłam wszystkie ubrania. 
- Że co?! O czym ty mówisz ?! Słyszałam o wybuchu, ale nie miałam pojęcia, że to u was! Okej, za 20 minut czekaj na mnie koło Croppa na rynku. 
- Dobra. - Rozłączyłam się, hotel znajdował się jakieś 5 minut od miejsca w którym miałyśmy się spotkać, poszłam więc jeszcze do kawiarni, zamówiłam sobie kawę na wynos. Po czym powoli ruszyłam w stronę sklepu. Kiedy dotarłam Laura już czekała, jak tylko mnie ujrzała zaczęła iść w moją stronę, przytuliła mnie.
- Kochanie, jak to dobrze, że nic ci nie jest. Wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się. 
- Też się cieszę, że nic mi nie jest. - Powiedziała z krzywym uśmiechem.
- Idziemy do centrum handlowego?
- Taak, najlepiej do sklepu ze sportową odzieżą. - Po około dwu godzinnych, owocnych zakupach, poszłyśmy do pubu. Zamówiłyśmy sobie sok pomarańczowy i opowiedziałam Laurze o wydarzeniach z minionego dnia. Wróciłam do hotelu około 15, wchodząc do pokoju dojrzałam małą kopertę na podłodze. 
"Cieszę się, że udało Ci się uciec." Od kogo to mogło być?! Od tej samej osoby, która podłożyła bombę? Bez zastanowienia zadzwoniłam do ojca.
- Tato? Dostałam liścik. Nie mam pojęcia od kogo. 
- Jaki liścik?  
- Napisane w nim jest "Cieszę się, że udało ci się uciec." 
- Dobra, powiadomię detektywa Markowskiego. To ten, co z nim wczoraj rozmawialiśmy. 
- Ok, pa. - Rozejrzałam się po pokoju, okazało się, że mam tutaj laptop z internetem. 
Włączyłam go, weszłam na fcb. Nadia nie odpisała. Miałam jednak jedno nowe zaproszenie. Od Pawła! Od razu zaakceptowałam. Popisaliśmy chwilę, umówiliśmy się na 18. 

poniedziałek, 29 października 2012

Część ósma. 


Około trzeciej nad ranem obudził mnie telefon. Dzwonił mój ojciec.
- Majka ? Wyjdź szybko z domu. Zabierz tylko kurtkę i wychodź. Odejdź jak najdalej! Już jadę po ciebie!
- Ale o co chodzi ? - W głosie ojca było słychać desperację, i jakby troskę? Nie zastanawiając się wzięłam kurtkę założyłam walonki i wybiegłam z domu. Ruszyłam w stronę rynku. 
- Po prostu zrób to co mówię. - Rozłączył się. Przebiegłam około 400 metrów, i wtedy usłyszałam huk, nasz dom stanął w ogniu. Po chwili usłyszałam syreny, policja, straż pożarna, a za nimi mój ojciec. Zdezorientowana stałam i patrzyłam co się dzieje.
- Maja, całe szczęście. Boże, moje dziecko. - Ojciec zaczął mnie przytulać, po twarzy ciekły mu łzy. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. 
- Jak to dobrze, że zdążyłaś uciec. 
- Ale o co chodzi ? Co się stało? 
- Ktoś podłożył bombę. Byłem w biurze i dostałem telefon, że za 60 sekund wybuchnie. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem.
- Że co ?! Jakom bombę ?! - Nie zdążył odpowiedzieć, bo podeszli do nas policjanci. 
- Musimy zadać państwu kilka pytań. 
- Dobrze. 
- Skąd pan wiedział, że w domu jest bomba?
- Dostałem telefon. Powiedział mi ten ktoś, że dokładnie za 60 sekund wybuchnie. Od razu zadzwoniłem do córki. To cud, że zdążyła. 
- Czy wie pan kto dzwonił?
- Nie, to była chyba nagrana wiadomość.
- Rozumiem, a czy ma pan jakichś wrogów?
- Nie, raczej nie. 
- Dobrze, na razie dziękujemy. Jeszcze się z panem skontaktujemy. - Odeszli w stronę domu, albo raczej w stronę tego co z niego zostało. 
- Tato, gdzie my teraz będziemy mieszkali ? 
- Na razie w hotelu. Później kupimy jakieś mieszkanie. 
- Zimno mi. - Poskarżyłam się. 
- Wejdź do samochodu, ja muszę porozmawiać jeszcze z policjantami. 
- Okej. - Podał mi kluczyki i odszedł. Zaczęłam się zastanawiać kto mógł to zrobić ? I dlaczego ? Po około 15 minutach ojciec wrócił, usiadł za kierownicą.
- Jak to dobrze, że nic ci nie jest. - Pocałował mnie w czoło i przytulił. Byłam bardzo zdziwiona jego zachowaniem. Do tej pory nie okazywał mi uczuć. Nic nie odpowiedziałam. 
On również nic już nie powiedział. Pojechaliśmy do hotelu, oczywiście pięciogwiazdkowego, mój ojciec w innych się nie zatrzzmzwał. Zameldował nas, każdy dostał swój pokój. 
- Jestem bardzo zmęczony. Jutro dam ci pieniądze i pójdziesz sobie kupić jakieś ubrania. Dobranoc. - I poszedł do swojego pokoju. Już zachowywał się 'normalnie'. 

sobota, 27 października 2012

Część siódma. 


- Bo wiesz, jakiś czas temu Konrad był moim chłopakiem. Na początku było pięknie, po kilka miesiącach zaczęło się jednak psuć. Oszukiwał mnie, spotykał się z innymi dziewczynami.. . Udawałam, że tego nie widzę, tak bardzo byłam naiwna mając nadzieję, że jednak się zmieni. Wszyscy wiedzieli jaki jest. Ostrzegali

 mnie. No ale ja go tak bardzo kochałam.. Po prawie dwóch latach tak po prostu powiedział mi, że mnie nigdy nie kochał, że był ze mną, bo się przyzwyczaił do mnie, ale że teraz już tak nie chce, znalazł sobie dziewczynę, z którą jest już miesiąc i jest szczęśliwy. - Po twarzy znowu ciekły mi łzy, na nowo przeżywałam tamte chwile, było to coś okropnego. Paweł przyglądał mi się, jakby ze zrozumieniem. Wyjął chusteczki, podał mi je. Roześmiałam się, narysowany był na nich Kubuś Puchatek.
- Wyglądasz na takiego macho, a masz chusteczki z Kubusiem ? - Uśmiechnął się i wytarł mi oczy.
- No widzisz, to taka moja mała słabostka, uwielbiam Kubusia Puchatka, i możesz się z tego śmiać, zawsze jak byłem mały oglądałam tę bajkę godzinami.
- Też oglądałam tę bajkę, aczkolwiek moją ulubioną był Tarzan.
- Serio? Ja nienawidziłem tego. - Znów się uśmiechnął, odwzajemniłam uśmiech, a łzy już całkiem przestały płynąć. Tak dobrze się przy nim czułam.. .
- Tak! Serio! Najczęściej jak wracałam do domu z przedszkola, to od razu wpadała do mnie Nadia, siedziałyśmy przed telewizorem i jadłyśmy Nutelle z chrupkami kukurydzianymi. Jakie życie było wtedy łatwe, nie było problemów, marzenia były zupełnie inne. Szkoda, że już tak nie jest.
- Kim jest Nadia ?
- Była moją najlepszą przyjaciółką, od początku przedszkola do końca 6 klasy, niestety przeprowadziła się. Obiecałyśmy sobie, że zawsze będziemy przyjaciółkami, że kiedyś razem pójdziemy na studia i, że razem zamieszkamy. Po jakimś roku Nadia o mnie zapomniała, znalazła sobie nowych przyjaciół. Ale nie mam do niej o to żalu.
- Też miałem kiedyś przyjaciela, kiedy miałem 10 lat mój ojciec zaczął prowadzić interesy, musieliśmy się przeprowadzić i zakończyć wszystkie znajomości. Było to dla mnie bardzo trudne, myślę, że Kuba, nigdy mi nie wybaczył.
- To przykre, ale miej nadzieję, może kiedyś nadejdzie dzień, w którym się pojednacie i znów będziecie przyjaciółmi ?
- Bardzo bym chciał, ale szczerze wątpię, żeby to było możliwe. - Zasmucił się, nie patrzył na mnie, siedział ze spuszczona głową, niewiele myśląc przytuliłam go. Na początku popatrzył na mnie zdezorientowany, po chwili jednak odwzajemnił uścisk. Po chwili się odsunęłam.
- Przepraszam, ale miałeś taką smutną minę, że musiałam to zrobić.
- Nie przepraszaj mnie, to było miłe. - Uśmiechnął się. Popatrzył na zegarek i powiedział:
- Maja, ja muszę już iść, za chwilę ojciec ma wrócić do domu, muszę oddać mu pewien projekt.
- Okej. - Powiedziawszy to zaczęłam wstawać. Paweł zrobił to samo. Ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Dzięki za herbatę. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy, ale nie chciałbym znów znaleźć cię samej w środku nocy, okej ? - Roześmiałam się.
- Taak, pewnie. Obiecuję nie szlajać się po nocy.
- To dobranoc. - Wyszedł, zamknęłam za nim drzwi, posprzątałam kubki z herbaty i poszłam do pokoju. Zaczęłam myśleć o Nadii, znalazłam ją na facebook'u, napisałam do niej, nie była jednak dostępna. Wyłączyłam więc komputer, wzięłam gorący prysznic i poszłam spać. Jeszcze nie wiedziałam, co ma się wydarzyć.. . 

środa, 24 października 2012



Część szósta:


-Hej Maja, dawno się nie widzieliśmy. Chciałbym z tobą porozmawiać. 

- Nie mam o czym z tobą rozmawiać. 
- No nie bądź taka. - Nadal się uśmiechał. 
- Nie chcę z tobą rozmawiać, i albo ty wychodzisz albo ja. - Powiedziałam wzburzona, nie mogąc dłużej znieść jego obecności. 
- Okej, okej. Jak chcesz, ale ja zostaję. - Nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz, po czym zabrałam kurtkę i wyszłam. 
- Ej Majka, zaczekaj. - To Laura mnie wołała zbliżając się do mnie.
- Na co mam czekać ? Nie pamiętasz jak ten dupek się zachował?!
- Pamiętam, ale może powinnaś z nim porozmawiać?
- Nie, nie powinnam.
- Nie płacz proszę. - Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę. Koleżanka podała mi chusteczki i razem usiadłyśmy na przystanku, obok którego się zatrzymałyśmy. 
- Przepraszam, nie chciałam płakać, samo wyszło. - Pociągnęłam nosem i uśmiechnęłam się do niej. 
- Rozumiem, też przez to przechodziłam. Wrócisz ze mną na domówkę?
- Nie, pójdę do domu. 
- Zadzwonię po Kamila, żeby cię odwiózł.
- Nie, ie chcę, przejdę się. Dobrze mi to zrobi. - Wstałam, Laura również, przytuliłam ją i każda poszła w swoją stronę. 
   Wolno szłam w stronę mojego domu, rozmyślając. Konrad zawsze się podobał Laurze, ona nigdy mi tego nie powiedziała, ale widziałam jak na niego patrzy. Przeszłam jakiś kilometr kiedy zatrzymał się obok mnie motor. Tak, zielony ścigacz. Od razu poprawił mi się humor.
- No nie, znowu cię spotykam samą w środku nocy. Nie boisz się, że coś ci się może stać?
- Jakoś nie szczególnie.
- Płakałaś? Co się stało?
- Długa historia. 
- Mam czas, mogę posłuchać. 
- Okej, pojedźmy do mnie, tam wszystko ci opowiem. 
- Dobry pomysł, nie chcemy przecież żebyś się przeziębiła. - Powiedział z uśmiechem, a moje serce znowu oszalało. Wsiadłam i przytuliłam się do niego. Kiedy zatrzymał się przed moim domem, zaprosiłam go do środka. Ojca znowu nie było. Pewnie poszedł na jakąś służbową kolację. 
- Ładnie tu. - Powiedział kiedy weszliśmy do środka. 
- Zwyczajnie. Chcesz coś do picia?
- Poproszę herbatę. 
- Okej, jaką ?
- Owocową. 
- Ok, poczekaj w salonie, a ja zaparzę. - Poszłam do kuchni, zrobiłam dwie herbaty i wróciłam. Oglądał zdjęcia poustawiane na kominku. 
- Jesteś bardzo podobna do mamy.
- Tak to prawda.  
- Była piękną kobietą. 
- Tak, ale proszę nie rozmawiajmy o niej. 
- Dobrze. - Usiadł na sofie, poklepał miejsce obok siebie i powiedział:
- Usiądź i opowiedz mi dlaczego płakałaś. - Zajęłam miejsce obok Pawła, i zaczęłam opowiadać o Konradzie i o domówce u Laury. 




Część piąta: 


Na żadną imprezę się jednak nie wybierałam. Byłam bardzo zmęczona, a musiałam się nauczyć na trzy sprawdziany, które miałam w poniedziałek i wtorek. Próbowałam wkuwać, nie mogłam się jednak skupić. Cały czas myślałam o nim, ahh ten jego uśmiech.. I te oczy. 

Ojciec wrócił do domu około 19, nie był pod wpływem alkoholu co bardzo mnie zdziwiło. 
- Gdzie byłaś całą noc ? 
- U koleżanki. - Skłamałam, i tak niewiele go to obchodziło.
- A jak tam w szkole ?
- Dobrze.
- No to dobrze. - I poszedł do swojego gabinetu. Tak wygląał nasze rozmowy. No ale cóż, przyzwyczaiłam się już. 
   Około 20 zadzwoniła do mnie Laura.
- No hej, może jednak przyjdziesz na tą domówkę ? Fajnie jest, a ty pewnie znowu się uczysz. no przyjdź, wyluzujesz się trochę. 
- Czemu znów ? Przecież się wcale aż tak dużo nie uczę. No okej, to na chwilę mogę wpaść. 
- świetnie, za 10 minut przyjedzie po ciebie Kamil. Buźka.
- Spoko, paa. - Rozłączyła się. Laura była szalona, ale mimo to ją lubiłam. Fajnie się z nią spędzało czas, nigdy nie można było się nudzić. Kamil to jej starszy brat, kiedyś mi się podobał, ale to było kiedyś. Jest wysoki i przystojny, ma czarne włosy, śniadą cerę i metr dziewięćdziesiąt. Starszy jest ode mnie o dwa lata, tak samo jak Paweł. 
   Szybko się pomalowałam, ubrałam krótkie spodenki, zakolanówki i luźną bluzkę. Kiedy poprawiałam włosy usłyszałam, że podjechał samochód. Wziąwszy kurtkę wybiegłam z domu. Kamil czekał na podjeździe, wsiadłam i ruszyliśmy. 
- Siema, ładnie wyglądasz.
- Heej, dzięki. Jak tam impreza ? Kto jest ? - Zaczął wymieniać naszych wspólnych znajomych, cały czas na mnie zerkając. 
- Okej jesteśmy. - Zadzwoniłam na dzwonek, otworzyła mi Laura.
- No hej. Fajnie, że jesteś ! Nie uwierzysz kto przyszedł! - I wtedy go zobaczyłam, za moją koleżanką stał Konrad. Mój były chłopak, byliśmy parą przez ponad 2 lata, po czym stwierdził, że mi się znudziłam i mnie rzucił. Zrobiłam krzywą minę.
- Po co go zaprosiłaś ?! 
- Sam się wprosił, powiedział, że pilnie musi z tobą porozmawiać. - Jakby na potwierdzenie jej słów podszedł do nas i się do mnie mnie uśmiechnął i ruszył w naszą stronę. 

wtorek, 23 października 2012



Część czwarta. 


Zmęczona położyłam się na jednym z łóżek, Paweł na drugim. Zasnęłam natychmiast. Kiedy mój wybawca zaczął mnie budzić, wydawało mi się, że śpię dopiero godzinę. Okazał się jednak, że jest już godzina 14:30. Dobrze, że dziś była sobota. Paweł uśmiechnął się do mnie i powiedział, że już wszystko w porządku, że odwiezie mnie do domu. Otwarł ciężkie drzwi i ruszyliśmy w górę. Kiedy byliśmy już w korytarzu prowadzącym do drzwi wejściowych zdziwiłam się, że nikogo niema w domu. Wczoraj wieczorem byli przecież ci wszyscy uzbrojeni mężczyźni?

- Gdzie oni się podziali ? - Zapytałam.
- Wrócili do domów. Mówiłem ci, że to tylko fałszywy alarm. Aczkolwiek nie wolno im ignorować nawet błahych alarmów. Za to płaci im mój ojciec. Chodź zjemy coś i odwiozę cię. - Powiedziawszy to ruszył w stronę kuchni.
- Niee, nie jestem głodna, wolałabym, żebyś już teraz mnie odwiózł.
- Okej, chodźmy więc.- Weszliśmy do wielkiego garażu, moim oczom ukazała się cała wystawa różnych motorów.
- I mamy jechać tym ?! Chcesz, nas pozabijać ? - Spojrzał na mnie rozbawiony i roześmiał się.
- Nie, nie chce nas pozabijać. Chcę cię odwieźć do domu. I tak, pojedziemy tym. Możesz sobie wybrać na którym pojedziemy.
- Powtórzyłes dwa razy w jednym zdaniu słowo "pojedziemy" . - Głupio palnęłam.
- Oj tam, szczegółów się czepiasz. No więc którym chcesz jechać ? - Zastanowiłam się chwilę, po czym wybrałam Czarno zielony ścigacz. Chyba Hondę. Nie znam się na tym zbytnio.
- Oo, dobry wybór. Mój ulubiony. Okej, no to podaj adres i jedźmy.
- Kasztanowa 79.
- Okej. Wskakuj, jedziemy.- Usiadłam za nim i objęłam go rękoma z całej siły ściskają
.- Mocny masz chwyt. - Powiedział z tym swoim seksownym uśmiechem. Ruszyliśmy. Przez około 15 minut jechaliśmy przez las, po czym wyjechaliśmy na polną drogę, zupełnie nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Zamknęłam oczy, bo jechał bardzo szybko, a ja się bałam. Po jakiejś chwili zatrzymał się. Nie przestając go trzymać otwarłam oczy, okazało się, że jesteśmy pod moim domem. Pomógł mi zejść.
- Dziękuję bardzo, za podwiezienie i w ogóle za wszystko.
- To drobiazg.
- Może wejdziesz ? Ojca i tak penie niema w domu.
- Nie, dzięki. Mój wróci za chwilę, a muszę z nim pogadać pilnie. To do zobaczenia.
- No paa, i jeszcze raz dziękuję. - Ruszyłam w stronę schodów, poczekał aż weszłam do domu po czym odjechał. Przez okno wpatrywałam się w jego plecy dopóki nie znikł. Włączyłam telefon do ładowania i poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam, że mam aż 17 nieodebranych i 9 wiadomości. Trzy połączenia od ojca, 14 od Laury- jednej z moich lepszych koleżanek. Wiadomości też były od niej. We wszystkich chodziło o to samo, a mianowicie chciała widzieć czy będę dziś na imprezie.




niedziela, 14 października 2012



Część trzecia.


- Ej Majka, spokojnie. Oni są tutaj po to, by nas ochronić.
- Ochronić ? Przed czym mają nas chronić ludzie wyglądający jak gangsterzy?
!- Chodź, musimy przejść do specjalnego pomieszczenia. Tam wszystko ci opowiem.
- Że co ?! Jakiego znowu pomieszczenia?!
- Uspokój się i nie krzycz. Wszystkiego się dowiesz. - Z niepewną miną poszłam za Pawłem. Schodziliśmy po schodach w dół i dół. Z każdym stopniem robiło sie zimniej, kiedy schody się skończyły okazało się, że jesteśmy w piwnicy. Piwnicy, która znajduje się pod powierzchnią ziemi. Paweł włączył światło i ogrzewanie, uważnie się rozejrzałam, znajdowała się tam niewielka lodówka, i trzy łóżka. Zdziwiona spojrzałam na niego, wzruszył tylko ramionami, i zatrzasnął wielkie, ciężkie drzwi prowadzące na górę.
 - Co to wszystko ma znaczyć?!
- No bo wiesz.. Mój ojciec prowadzi interesy na całym świecie, nie zawsze legalne.. Już wiesz dlaczego mieszkam w samym środku lasu, trudno tutaj trafić. Schron tata wybudował po tym jak moja matka zniknęła. Okazało się, że jacyś niezbyt przyjemnie ludzie dowiedzieli się jak tu trafić.. To znaczy, tutaj nas nie znajdą, nawet gdyby wysadzili dom, nam nic się nie stanie. Ci faceci na górze są jakby dodatkową ochroną. - Patrzył na mnie z poważną miną, a ja milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
 - Maja, naprawdę nic nam nie będzie. I tym ludziom też nie. To pewnie znowu fałszywy alarm.. . - Mówił to bez przekonania. Na to również nie odpowiedziałam. Postanowiłam, że zmienię temat.
- Tak w ogóle ile ty masz lat ?
- A na ile ci wyglądam?
- Nie wiem, może na tyle samo co ja, może na trochę więcej.
- No to prawie trafiłaś. Niedawno skończyłem osiemnaście lat.-
 Opuszczasz kiedyś ten las ? Chodzisz do szkoły ?
- Nie, już się nie uczę, chciałbym zacząć studia w niedługiej przyszłości.
 - Yhm, jakie ?
- Psychologię.
- Naprawdę ?! Ja po skończeniu liceum też chciałabym iść na psychologię! - Rozmawialiśmy, nie zwracając uwagi na czas. Kiedy zrobiłam się senna, Paweł sprawdził godzinę, okazało się, że jest piąta nad ranem.





Część druga.


 -No dobra. - Weszliśmy do środka, moim oczom ukazało się bardzo nowoczesne i urządzone z wdziękiem wnętrze. Byłam nim wręcz zachwycona.

- Pięknie tu. - Powiedziałam, skierował się w stronę dużych przeszklonych drzwi, jak się później okazało salonu, kazał mi usiąść na ogromnych rozmiarów sofie i poszedł po apteczkę.
- Eee tam, normalnie.
- Pięknie, zapewne projektował to jakiś dekorator wnętrz?
 - Niee, no coś ty, wszystko robiła moja mama.. . - Powiedziawszy to zasmucił się.
- Wszystko w porządku ?
- Taak, przepraszam.
- Tak w ogóle dlaczego jeszcze nie widziałam tutaj żadnych ludzi ? Śpią już ?
- Nie, aktualnie w domu poza nami przebywa jedna osoba, Magda- gosposia. Dba o dom kiedy ojca niema, a niema go bardzo często.
 - Hmm a twoja mama ?
- No cóż, moja mama zaginęła około osiem lat temu, prawdopodobnie nie żyje.
- Ojej, przepraszam, nie wiedziałam. Ja też nie mam matki. Zmarła trzy lata temu, dokładnie w przeddzień moich czternastych urodzin. Bardzo ciężko mi bez niej, czuje się jakbym już w ogóle nie miała rodziny. Ojciec ciągle pije i się awanturuje.. Przepraszam, zbytnio się rozgadałam.
- Nie, nie przepraszaj. Nie masz za co, jak chcesz możesz opowiadać dalej, chętnie posłucham.
- Nie, naprawdę niema potrzeby.
 - Kurde, trochę głupio wyszło, jeszcze się nawet nie przedstawiłem. Jestem Paweł, a ty jak masz na imię?
- Majka.
- Ładne imię, pasuje do ciebie. - Stwierdził z błyskiem w oku.
 - Ładne imię dla ładnej dziewczyny. - Kiedy to powiedział poczułam, że się zarumieniłam.
- Eee no nie wiem czy z tym rozmazanym tuszem i potarganymi włosami to takiej ładnej.
- Daj spokój, słodko wyglądasz z takimi włosami. - Serce biło mi tak mocno,  myślałam iż wyskoczy mi z piersi.
 - Mógłbyś mi pokazać gdzie jest łazienka, a później odwieź mnie do domu ?
- Jasne, chodź. - Poprowadził mnie pięknymi, krętymi schodami. Łazienka była w odcieniach złota i czerwieni, kolory łagodnie się ze sobą zlewały, co dawało zapierający dech w piersiach efekt.
 - Poczekam na ciebie w salonie, trafisz tam sama ? - Zapytał z uśmiechem.
- No tak myślę, jeśli mi się nie uda to zacznę wołać. - Odpowiedziałam pół żartem, pół serio
.- Ok. - I poszedł. Kiedy spojrzałam w lustro, wystraszyłam się, tak źle nie wyglądałam chyba nigdy. Włosy miałam poplątane, a cała twarz umazana była tuszem.Przemyłam ją wodą z mydłem, poprawiłam trochę włosy i opuściłam łazienkę. Kiedy schodziłam na dół usłyszałam, że Paweł rozmawia przez telefon. Zobaczyłam go i od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Widząc mnie zakończył rozmowę.
- Maja, przepraszam, ale niestety dziś już nie wrócisz do domu. Są małe komplikacje. - Jakby na potwierdzenie jego słów do domu wbiegło około tuzina uzbrojonych mężczyzn. Wystraszona krzyknęłam.


Część pierwsza.

-Nie mogę! Nie zniosę tego dłużej! Ciągle tylko słyszę jaka to ja nie jestem! Weź ogarnij i zajmij się sobą!- Krzyknęłam i wybiegłam z domu w ciemną noc, z nieba leciał marznący deszcz, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Biegłam przed siebie, nie zwracając uwagi na to gdzie zmierzam, dopiero po dłuższym czasie zdałam sobie sprawę, że jestem w lesie, gdzieś między drzewami, nigdzie nie było widać ścieżki. Wszędzie tylko drzewa, krzewy i ciemność.. . Wystraszona wyjęłam telefon, niestety-zasięgu nie było,a bateria była na wyczerpaniu.. . Pobiegłam przed siebie za wszelką cenę chcąc znaleźć wyjście. Błądząc kilkukrotnie się przewróciłam, poraniłam sobie całe dłonie. Było mi zimno, telefon całkowicie się już wyładował, a wyjścia nie było widać. Niewiele myśląc usiadłam i oparłam się o pień drzewa i zaczęłam płakać. Nie pamiętam kiedy ostatnio płynęły mi po twarzy łzy. Chyba trzy lata temu, na pogrzebie mamy. Tak, zdecydowanie wtedy. Tego dnia wszystko się zmieniło, ojciec się całkowicie załamał, a ja postanowiłam sobie, że będę silna i nie będę płakać. Ojciec zaczął pić, całymi dniami sie awanturował.. . Dlatego do domu przychodziłam tylko zjeść i się wyspać.. Bo kiedy już zdarzyło się, że był trzeźwy to pytał tylko, jak w szkole i czy nie potrzebuję pieniędzy, jak gdyby nie pamiętał, że co miesiąc przelewa mi dużą sumę na moje konto. Tylko po co mi pieniądze??! Ja chciałabym, żeby mama żyła.. i żeby było jak dawniej.. Kiedy tak siedziałam, nagle zobaczyłam niewielkie światełko, najpierw przyszła mi myśl, że to tylko złudzenie. Zamrugałam kilkakrotnie, ale światło nie znikało, mało tego, było coraz wyraźniejsze, jakby się przybliżało. I wtedy go zobaczyłam. Miał białą koszulkę spod której wyraźnie widać było umięśnioną klatkę piersiową, spodnie miał do kolan, a na stopach sportowe buty. Z pozoru wyglądał jak zwykły nastolatek w moim wieku, albo ewentualnie kilka lat starszy. Gdy nasze oczy się spotkały coś we mnie drgnęło, nigdy nie widziałam tak cudnych oczu. Zapragnęłam wstać i się przywitać, niestety nogi odmówiły mi posłuszeństwa i się zachwiałam, a wtedy on mnie złapał.
-Cześć! Co ty tu robisz w środku nocy i w dodatku sama?!
-Eee zgubiłam się, nie potrafię wrócić. - Odpowiedziałam z wahaniem. Spojrzał na moje ręce i zrobił zmartwioną minę. A mnie zrobiło się gorąco w środku.
-Chodź ze mną, opatrzę ci ręce i odwiozę cię do domu.
- A jaką mam pewność, że mnie nie wykorzystasz i nie zabijesz? - Zapytałam podejrzliwie, jego twarz się zmieniła, na ustach zagościł szeroki uśmiech.
- No daj spokój! Czy ja ci wyglądam na psychola? - i się roześmiał, a oczy mu pojaśniały, przez co moje obawy trochę zelżały. Również się uśmiechnęłam.
- No nie.. Ale pozory mogą mylić. 
- Daj rękę, żebyś się już więcej nie przewróciła i chodź za mną. - Przez około 5 minut szliśmy w milczeniu, ani razu się nie zawahał w którą stronę iść, co trochę mnie zdziwiło. Poruszał się po lesie jakby znał wszystkie możliwe przejścia między drzewami, mimo, że było ciemno bez trudu odnalazła- jak mi się wydawało- wyjście, jednak się pomyliłam. Wyszliśmy na niewielką, urodziwą polanę na środku której znajdował się duży dom. Stanęłam jak wryta.
- Co to do diabła jest?!- Na początku nie odpowiedział, po chwili jednak spojrzał na mnie i się roześmiał.
- Nie widzisz ? Przecież to dom.
- Nie jestem idiotką, tyle to widzę! Ale skąd taka willa wzięła się w środku lasu?!- Wyglądał na rozbawionego.
- Wszystko ci wyjaśnię, tylko najpierw opatrzę twoje ręce, zęby nie wdało się jakieś zakażenie.