piątek, 24 maja 2013

CZĘŚĆ DWUDZIESTA PIERWSZA : 


- Zadaję sobie to samo pytanie. Nie znam jeszcze na nie odpowiedzi, ale dowiem się.  Jak w pracy ?
- Wszystko w porządku. Jadłaś już kolację ? Bo przywiozłem pizzę.
- Dziękuję, ale już jadłam. Idę zacząć robić prezent dla Nadii. - To z kim w końcu do niej pojedziesz skoro Paweł leży teraz w szpitalu?
- Na razie nie pojadę. Poczekam aż wyzdrowieje i wtedy złożymy jej wizytę. – Uśmiechnęłam się do ojca i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam układać zdjęcia w kolejności, w jakiej miały być wklejony do albumu. Dziewiętnaste zdjęcie było zrobione w dniu zakończenia piątej klasy podstawówki, w tle dostrzegłam kobietę. Gdzieś ją już widziałam, miałam nawet przeczucie, że niedawno. Nie była to na pewno mama żadnego z moich szkolnych kolegów. Więc kto to mógł być? Nie miałam pojęcia. Nie dawało mi spokoju to zdjęcie, poszłam więc pokazać je tacie.
-Tato? Nie przeszkadzam?
- Nie, skądże. W czym mogę ci pomóc?
-Popatrz, nie wiesz czasami kto to jest? – Podałam mu zdjęcie, a palcem wskazałam tajemniczą postać.
- Nie wiem, ale mam wrażenie, że niedawno gdzieś widziałem tę panią. Trochę się postarzała, ale to raczej na pewno była ona. – Pobladłam.
- Ja też ją ostatnio widziałam. Więcej niż raz.
- Tak? W pobliżu naszego domu?
- Dokładnie tak, myślałam, że może mieszka gdzieś niedaleko, i tylko tutaj spaceruje. Ale teraz w to wątpię.
- Chyba powinniśmy to zgłosić na policję. Może to ta sama kobieta, która była widziana przy obydwóch wybuchach?
- Tak, masz rację. Zadzwonisz do komisarza Markowskiego, i poinformujesz go?
- Jutro rano. Teraz jestem bardzo zmęczony, i idę spać. Śpij dobrze córeczko. – Wstał i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc tato. – Wróciłam do pokoju, położyłam się do łóżka, i zasnęłam w ciągu kilku chwil, nawet nie wiem kiedy.
Rano obudziły mnie głosy, po chwili zorientowałam się, że to tata rozmawia przez telefon. Prawdopodobnie z komisarzem. Ubrałam szlafrok i zeszłam do kuchni, kiedy ojciec tylko mnie usłyszał, rozłączył się.
- Coś się stało? – Zapytałam zmieszana i zaniepokojona.
- Nie, dlaczego tak myślisz?
- Noo, nie wiem. Ale wydaje mi się, że jak tylko mnie usłyszałeś, to od razu się rozłączyłeś.
- Tylko ci się wydawało, po prostu skończyłem już rozmawiać. – Posłał mi ciepły uśmiech, ręce trochę mu drżały, podobnie jak głos. O co mogło chodzić?
- Yhm, to dobrze. Poinformowałeś już policję o tym zdjęciu, i tajemniczej kobiecie?
- Jeszcze nie. Zaraz to zrobię. – Na potwierdzenie tych słów podniósł telefon z blatu kuchennego, i zaczął wybierać numer. Rozmawiali około 5 minut, usłyszałam, że mamy za godzinę być na komisariacie wraz ze zdjęciem.
Zrobiłam sobie śniadanie, ubrałam się i pomalowałam, była 8:43, za 17 minut mieliśmy się stawić u komisarza.
Za pięć dziewiąta jechaliśmy już windą na trzecie piętro komisariatu. Przywitał nas pan Markowski, podając rękę mojemu ojcu, a mi skinął głową. Zaproponował nam kawę, ale odmówiliśmy. Wprowadził nas do niedużego, pustego pomieszczenia. Opowiedzieliśmy mu o tajemniczej kobiecie ze zdjęcia. Powiedział, że przekaże fotografię policyjnym grafikom komputerowym, żeby dodali tej kobiecie lat. Sporządzili jej teraźniejszy portret. Pożegnaliśmy się, i wróciliśmy do domu.
Do szkoły poszłam dopiero na trzecią lekcję. O 14:10 opuściłam teren szkoły. U Pawła w szpitalu byłam około 14:50. Opowiedziałam mu wszystko, zaintrygowany, poprosił, żebym przyniosła mu odbitkę zdjęcia. Zgodziłam się oczywiście, i obiecałam przynieść mu je jutro z samego rana. 

wtorek, 29 stycznia 2013


Część dwudziesta.
-Kobieta? O boże! To mogła być ta sama osoba, co w dniu wybuchu była widziana u nas! Ale o co jej może chodzić? Wiesz kto to może być?
-Nie, nie mam pojęcia, ale możliwe, że to jedna i ta sama osoba. – W tym momencie na salę wszedł wysoki, umięśniony facet w eleganckim garniturze- widać było, że musiał kosztować krocie.
-Cześć dzieciaki. Jestem Michał- ojciec Pawła.- Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. -Miło mi pana poznać, panie Michale. Ja jestem Maja, jestem przyjaciółką Pawła.
-Tak wiem, syn mi dużo o tobie opowiadał. – Posłał Pawłowi zawadiacki uśmiech. Mój przyjaciel lekko się zarumienił.
- Oj tato, nie znowu tak dużo, nie przesadzaj.
- No dobra, niech ci będzie. – Wzrok ojca mojego przyjaciela spoczął na moim wisiorku. Na kawałku klucza, który należał do mojej matki. Wyraz jego twarzy nieznacznie się zmienił, on coś wiedział.
- Przepraszam panie Michale, dlaczego pan się przygląda mojemu wisiorkowi? Wie pan może gdzie jest jego druga część?
- Matka Pawła miała coś podobnego, mam wrażenie, że to był brakujący fragment.. Niestety nie mam pojęcia gdzie teraz może się znajdować, jak pewnie wiesz, moja żona zaginęła wiele lat temu. – Pobladłam. Jak to możliwe, że matka Pawła mogła mieć drugą część wisiorka mamy? Skąd one się mogły znać? W mojej głowie znów był mętlik. Znów zadawałam sobie tysiące pytań, na które nie znałam odpowiedzi.
-Maja? Wszystko w porządku ? -Tak, tak, przepraszam, zamyśliłam się. Chyba powinnam już iść. Odwiedzę cię jutro po szkole. Dowidzenia Panie Michale.- Odwróciłam się wyszłam. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Cały czas zadawałam sobie dwa pytania: kim była kobieta, którą ludzie widzieli w dniu wybuchu u mnie i u Pawła? Co wspólnego miały ze sobą nasze matki? Postanowiłam, że pojadę do babci, i poproszę ją, żeby pokazała mi zdjęcia mojej matki ze szkoły. Może znajdę na nich odpowiedź? Może zobaczę na którymś drugą część wisiorka?
   Dwie godziny później siedziałam już u babci w salonie, a ona szukała zdjęć. Pokazała mi albumy z zerówki, szkoły podstawowej, liceum a nawet ze studiów. Niestety na żadnej fotografii nie znalazłam , tego czego szukałam. Nic związanego z wisiorkiem. Zadzwoniłam nawet do Pawła i zapytałam jak brzmiało nazwisko panieńskie jego matki, mając nadzieję, że babcia opowie mi, iż matka miała przyjaciółkę która by się tak nazywała. Niestety nic to nie dało. Babcia nie wiedziała o żadnej znajomej mojej matki, nazwiskiem Kuczyńska.
   Podziękowałam babci i wróciłam do domu.
Jak to możliwe, że nikt nic nie wie?! Cały czas coś nie dawało mi spokoju, nie wiedziałam jednak co. Około 21 do domu wrócił ojciec. - Cześć Maja, jak ci dzień minął?
- Nawet dobrze. – Uśmiechnęłam się chłodno.- U Pawła był wybuch. Taki sam jak u nas, i też widziano kobietę. Nie wiedzą na razie kim była. Mój przyjaciel leży w szpitalu, ma lekko poparzoną twarz i złamaną nogę. Byłam go odwiedzić, i poznałam jego ojca, który twierdzi, że matka Pawła mogła mieć drugą część wisiorka mamy. Nie wiem co o tym myśleć. A co u ciebie? Jak dzień?
- Dziwne, bardzo dziwne. Co ta kobieta mogłaby mieć wspólnego z naszymi rodzinami ? 

środa, 9 stycznia 2013

Część dziewiętnasta. 

Wybrałam najlepsze zdjęcia, na niektórych miałyśmy śmieszne miny, na innym byłyśmy wyszykowane na dyskotekę, jeszcze inne ukazywały nas w dniu zakończenia pierwszej klasy, zdjęcia zgrałam na płytę. Rano w drodze do szkoły wstąpiłam do fotografa. Obiecał, że ok 17 zdjęcia będą już wywołane. Bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość. Bowiem pojutrze miałam odwiedzić przyjaciółkę, a z prezentem było trochę pracy. W szkole ludzie dziwnie na mnie patrzyli, nie wiem dlaczego, a pani od historii zapytała się mnie, czy wszystko w porządku. Hmm? O co jej mogło chodzić? Kiedy zadałam jej to pytanie, powiedziała, że tak tylko pyta. Idąc do studia fotograficznego zapomniałam o tym zajściu. Zdjęcia były piękne. Wracając do domu, wstąpiłam jeszcze do sklepu i kupiłam album, taki do którego wkleja się zdjęcia. Różowy, tak jak wcześniej wymyśliłam. 

 W mieszkaniu od razu zabrałam się za przygotowanie podarku dla Nadii. Około 18 zadzwoniła moja komórka, była to Laura. 
- Majka ? Jesteś w domu ? Włącz telewizor! Był kolejny wybuch! Znów w naszym mieście! W jakimś domu     w środku lasu! - Momentalnie pobladłam. Paweł przecież mieszka w lesie! 
- Nikomu się nic nie stało? 
- Ponoć jakiś chłopak jest ranny. 
- CO?! Serio?! 
- Tak, ale o co chodzi? Kto to jest?!
- Możliwe, że to mój przyjaciel! Mówili jak się nazywa? 
- Mówili, nie pamiętam, jakoś na "p" chyba. - Ręce zaczęły mi się trząść ze strachu. Bałam się o Pawła. 
-Paweł?! 
- O tak, właśnie tak.
- A mówili w jakim szpitalu leży?! 
- Niee. Tego nie mówili. 
- Dobra, dzięki za telefon, ale muszę kończyć. Pa. - Rozłączyłam się. W książce telefonicznej szukałam już numerów pobliskich szpitali. W trzecim szpitalu powiedzieli, że tam leży. Niewiele myśląc wybiegłam z domu i pobiegłam do niego. 
- Dzień dobry! Może mi pani powiedzieć na której sali leży Paweł?! - Podałam jego nazwisko i wiek. 
- Aaa ten pacjent! Leży w sali numer 147. Na drugim piętrze w lewo. - Uśmiechnęła się do mnie recepcjonistka. 
- Dziękuję pani bardzo za pomoc. - Pobiegłam na górę. Odnalezienie właściwej sali zajęło mi dość dużo czasu. Po chwili jednak trafiłam. Mój przyjaciel leżał na ostatnim łóżku w rogu. Na nodze miał gips i zabandażowaną twarz. 
- O Boże, Paweł! Co się stało?! 
- Maja? Co ty tutaj robisz? Jak się dowiedziałaś? 
- Mówili w telewizji. Laura do mnie zadzwoniła. Co się wydarzyło? 
- Nie wiem, nie bardzo pamiętam. Był wybuch. Jak u ciebie. Nie zdążyłem uciec. - Skrzywił się mówiąc to. 
- Kto to zrobił ? 
- Nie wiedzą jeszcze. Ponoć gosposia widziała ostatnio jakąś kobietę, która kręciła się niedaleko naszego domu..