poniedziałek, 26 listopada 2012

Część siedemnasta. 

- Tak babciu. W szkole idzie mi całkiem nieźle. Dlaczego zmieniasz temat ?

- Bo na tamten nie mam już nic innego do powiedzenia. 
- Ale babciu! Proszę powiedz mi, bo coś czuję, że nie mówisz mi całej prawdy. 
- Oj Maja, Maja. Czy ja cię kiedykolwiek okłamałam ?
- No nie, ale mam wrażenie, że tym razem tak. 
- Powiedziałam ci prawdę. Koniec tematu. Co tam u taty słychać ?
- Dobrze. - Babcia sztucznie się uśmiechała. 
- Przepraszam, ale muszę już iść. Mam dużo zadania na jutro. 
- No skoro tak. Nauka najważniejsza. Poczekaj chwilę jeszcze, coś ci dam. - Powiedziawszy to, babcia ruszyła na górę. Przyniosła mały medalik. 
- Proszę. To dla ciebie. Twoja mama dostała go, kiedy się urodziła od cioci Marysi.
- Tej która umarła dziesięć lat temu ?
- Tak, tej. 
- Babciu, ale dlaczego brakuje kawałka zawieszki ? - Popatrzyłam niepewnie na gospodynię, dlaczego na łańcuszku była tylko część małego kluczyka ? Co się stało z drugą?
- Tego musisz się już sama dowiedzieć. 
- Skąd niby mam się tego dowiedzieć? Przecież niema mi kto powiedzieć. - Odparłam zdesperowana. 
- Babciu, no proszę cię. Powiedz mi. 
- Nie. Idź już, musisz się uczyć. 
- No dobra. Pa. - Pocałowałam ją w policzek i wyszłam. 
Co to wszystko miało znaczyć ? Dlaczego nie chciała mi powiedzieć ? Co babcia ukrywa ? Kto miał mi powiedzieć prawdę o tym wisiorku, jak nie ona ? Ciocia Marysia przecież nie żyje, mama również. Czyżby chodziło o osobę, która ma drugą część ? Kto to mógł być? Ojciec ? Gdy wrócę do domu muszę go o to zapytać, może mi coś powie. Znów jechałam autobusem ponad godzinę. Kiedy dotarłam do naszego nowego mieszkania taty nie było. Zostawił mi kartkę, żebym sobie odgrzała obiad, bo on musiał pojechać na komisariat.
Po co znów na komisariat ? W mojej głowie kłębiło się multum pytań. Nie znałam odpowiedzi na żadne z nich. Niestety. 

Po jakichś dwóch godzinach wrócił ojciec. 
- Po co byłeś na komisariacie ?
- Okazało się, że ten koleś co go złapali, to nie od wysadził nasz dom. 
- Cooo?! To kto to zrobił ? 
- Nie wiedzą. Ten ma alibi. Ponoć jest jakiś świadek, który widział kobietę chwilę przed wybuchem wychodzącą z naszego ogrodzenia. 
- Cooo?! Ale jaką kobietę?! 
- Nie wiem! Nawet policja jeszcze nie wie ! Na razie pracują nad portretem pamięciowym. 
- Hm, no okej. Tato, byłam u babci, dała mi wisiorek, który kiedyś należał do mamy. Dostała go ponoć od cioci Marysi kiedy była mała, brakuje jednak jakby części zawieszki. Tak jakby ktoś miał drugą część. 
- Pokaż. - Poszłam do pokoju, kiedy wróciłam podałam mu łańcuszek do ręki. 
- Ciekawe. Nigdy go nie widziałem. Mama też nigdy o nim nie wspominała. Zapytałaś babci, kto ma drugą część ?
- Tak, ale nie chciała mi ujawnić. Powiedziała, że sama się tego dowiem. Tylko skąd ?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. 

poniedziałek, 19 listopada 2012

Część szesnasta. 
-Tato, czy mama miała miała jakąś bliższą rodzinę ? 
- Bliższą rodzinę? Nie wiem, nie pamiętam. Jakąś na pewno, ale na pewno nie miała rodzeństwa. Zresztą babcia Jadwiga też nie miała żadnej bliższej rodziny. Jak wiesz, od kiedy zginął dziadek Franek zostały same. A dlaczego pytasz?
- Tak jakoś.. Bo poznałam pewnego chłopaka, który ma identyczne oczy jak mama. Zastanawiam się czy może być z nią jakkolwiek spokrewniony. 
- Może ci się po prostu wydaje ? Może tak bardzo za nią tęsknisz, i zaczynasz dostrzegać na przykład podobne oczy, usta lub inne detale u innych ? 
- Niee, nie chodzi o to. Jego oczy są na pewno takie same jak u mamy. - Kelner przyniósł naleśniki i zaczęliśmy jeść. Po posiłku nie rozmawialiśmy już na ten temat. Ojciec powiedział, że musi iść popracować, a ja postanowiłam iść na siłownię. Postanowiłam sobie, że jak nie będę musiała przebywać już w ukryciu, odwiedzę babcię Jadzię i porozmawiam z nią o tym co zobaczyłam. Może ona będzie wiedziała coś na ten temat. 
 Po kilku dniach, zaczęłam się nudzić. Miałam już dość czytania książek, basenu, siłowni i sauny. Chciałam wyjść, spotkać się z przyjaciółmi. Czy chociażby z nimi porozmawiać przez telefon. Jakiś tydzień po przyjeździe w to miejsce ojciec powiedział, że znalazł nam mieszkanie, i że już jesteśmy bezpieczni. Spakowałam się szybko, i pojechaliśmy. Mieszkanie znajdowało się niedaleko od centrum. Miałam więc blisko do szkoły i wszystkich moich ulubionych sklepów. Było znacznie mniejsze niż nasze poprzednie, kolorystyka i styl urządzenia były jednak niemal identyczne. 
Mój pokój był oczywiście różowy, właściwie różowo kremowy. Od razu przypadł mi do gustu. 
Kiedy ojciec oddał mi telefon zobaczyłam, że mam bardzo dużo nieodebranych połączeń i wiadomości. Większość od Laury i Pawła, było też kilka od Konrada. Czego mógł chcieć ten ostatni? Czy nie wyraziłam się wystarczająco jasno, że ma się ode mnie odczepić ? Ehh, no cóż. W tym samym momencie zadzwonił telefon. Paweł telefonował. 
- Halo?
- Maja ?! Nareszcie! Co się z tobą działo przez tydzień?! Wiesz jak się bałem?! Dlaczego nie dawałaś znaku życia?! - Chaotycznie wymawiał te wszystkie pytania. 
- Ej spokojnie, musiałam wyjechać z ojcem. Niestety nie mogę o tym rozmawiać. 
- No dobra, ale nic ci nie jest? - Głos miał już spokojniejszy. 
- Niee, jestem cała i zdrowa. 
- To dobrze. Spotkamy się w piątek? 
- Dobrze. Tak jak ostatnio, koło Croppa. O 16. Pasuje ci ?
- Taak. Może być. Pa.
- Pa. - Rozłączyła się, a ja wybrałam się do babci. Po godzinnej jeździe autobusem, byłam na miejscu. 
- Cześć babciu. Uśmiechnęłam się kiedy otwarła drzwi. 
- Maja ? Co ty tu robisz? Nie spodziewałam się ciebie. Proszę wejdź. - Również się uśmiechnęła i zachęcającym gestem zaprosiła mnie do środka. 
- Coś się stało, czy tam tylko postanowiłaś złożyć wizytę starej babci. 
- Chciałabym z tobą porozmawiać. 
- Dobrze, ale pozwól, że najpierw zaparzę herbatę. 
- Okej. - Poszłam do salonu, a babcia udała się do kuchni. Po chwili przyszłą z moją ulubioną herbatą z cytryną i miodowymi ciasteczkami. 
- No więc o czym chciałaś porozmawiać ?
- Bo wiesz, poznałam pewnego chłopaka. On ma oczy identyczne jak mama. Chciałabym się dowiedzieć, czy masz jakąś rodzinę, to znaczy, czy on może być jakiś spokrewniony ze mną ? 
- Nie dziecinko. Nie mam pojęcia z kim mógłby być. - Babcia odwróciła wzrok. Czyżby coś ukrywała? - A jak tam  szkole ? Dobrze ci idzie? - Próbowała zmienić temat. Ona coś wiedziała. Tylko dlaczego nie chciała mi o tym powiedzieć?

niedziela, 18 listopada 2012

Część piętnasta. 

Gospodarz porozmawiał jeszcze chwilę z moim ojcem, po czym poszedł na dół. 
Zaczęłam wyjmować rzeczy z walizki, kiedy otwarłam główną część zobaczyłam liścik. Tak! Liścik!
Skąd on mógł się tam wziąć ?! Przecież prawie cały czas miałam walizkę przy sobie! 
"Nie myśl sobie, że jesteś bezpieczna. Pozdrawiam ciepło." O co chodziło ?! Czy on mi groził ?! 
Wybiegłam z mojego pokoju i udałam się do ojca, zapukałam, nikt jednak nie otworzył. Weszłam więc, okazało się, że jest pod prysznicem. Poczekałam chwilę, kiedy wyszedł pokazałam mu list. 
- Gdzie to znalazłaś ?
- Było w mojej walizce. Ale skąd się tam mógł wziąć ?! Przecież nie zostawiłam jej nigdzie, na tak długo, żeby ktoś mógł tam włożyć kartkę ! 
- Maja spokojnie. Przestań krzyczeć i płakać. Nic ci nie będzie. Obiecuję. - Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że spływają mi łzy. 
- Ciągle obiecujesz, że jestem bezpieczna, a jakoś ktoś podrzuca mi ciągle te listy ! Cały czas musi być blisko mnie ! I jeszcze ten mężczyzna w czarnym płaszczu! 
- Jaki mężczyzna? 
- Jak zatrzymaliśmy się na światłach niedaleko centrum, przechodził przez jezdnię! Uśmiechnął się do mnie! 
Gdzieś go już widziałam, nie umiem sobie tylko przypomnieć gdzie. 
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej ?
- Nie wiem, myślałam, że to nieistotny szczegół. 
- Owszem istotny. - Powiedział ze srogą miną. 
- Idź do pokoju i nie myśl o tym. Skontaktuję się z detektywem, i powiadomię panów na dole o zaistniałej sytuacji. 
- No dobra. - Weszłam do mojego pokoju, znów mnie urzekło, że jest z takim wdziękiem urządzony. Jakby specjalnie dla mnie. Wzięłam pierwszą z brzegu książkę, usiadłam na parapecie i oddałam się lekturze. 
Po jakimś czasie ktoś zastukał do drzwi. 
- Kto tam ?
- Gospodarz. - Otwarłam drzwi.
- Zejdziesz na dół na kolację, czy chcesz zjeść w pokoju? Przykro mi z powodu kolejnego listu. Musiał zostać podrzucony wcześniej. Na pewno nie u nas. Nikt nie wszedł poza wami do środka. 
-Myślę, że mógł ktoś podrzucić go w holu wcześniejszego hotelu. Kiedy poszłam do toalety. Kolację mogę zjeść na dole, mógłby mi pan pokazać gdzie ?
- Oczywiście, chodź. - Uśmiechnął się do mnie ciepło, odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy na dół. Jadalnia była piękna. Wszystko idealnie ze sobą komponowało. Jak zresztą w całym tym hotelu. 
- Co panienka sobie życzy na kolację ? - Zapytał kelner. 
- Hmm, poproszę dwa naleśniki z nutellą, bananami i bitą śmietaną. 
- Oczywiście. - Schodami szedł mój ojciec, usiadł ze mną przy stoliku.
- Co sobie zamówiłaś ?
- Naleśniki. - Podszedł wtedy kelner do mojego ojca i zapytał co zechciałby zjeść.
- Poproszę to samo co córka, tylko podwójną porcję. - Uśmiechnął się do mnie. Znów poczułam się jak kiedyś, gdy wszystko było łatwiejsze, gdy żyła mama. I w tym momencie przypomniały mi się oczy Pawła, właściwie oczy mojej matki. Znów zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, by były takie same ? Przecież było niemożliwe, żebyśmy byli rodzeństwem! 

poniedziałek, 12 listopada 2012

Część czternasta.

Zadzwonił hotelowy telefon. 

- Halo ? - Podniosłam słuchawkę
- Halo ? - Powtórzyłam, nikt jednak nie odpowiedział, bez zastanowienia rozłączyłam się. No cóż, to było dziwne, tak samo dziwne jak te całe liściki i wybuch. Kto mógł zrobić to wszystko ? I dlaczego ? Czy ja zrobiłam kiedykolwiek coś złego innej osobie ? Nie, na pewno nie. No więc o co chodziło ? Czyżby to mój ojciec wpakował się w jakieś czarne interesy ? Przecież nigdy wcześniej nic takiego się nie zdarzyło, więc dlaczego tym razem ? Wszystkie te pytania zadawałam sobie w głowie, jedno jednak mnie przerażało, czy on mnie zabije? Z zamyślenia wyrwał mnie telefon, tym razem była to moja komórka, dzwonił ojciec. 
- Maja, wychodź. Jestem pod hotelem. 
- Dobrze, już idę. - Rozłączyłam się i zbiegłam na dół. Wsiadłam do samochodu ojca. 
- Dokąd jedziemy ? 
- Do pobliskiego hotelu, strzeżonego dwadzieścia cztery godziny na dobę. Obiecuję ci, że nic ci nie będzie. Nie masz się czego bać. Zadbam o wszystko. 
- Będę mogła wychodzić ?
- Nie, na razie nie. I nie będziesz mogła też używać telefonu i laptopa. Nikt również, nie będzie mógł cię odwiedzić. Ale nie przejmuj się, to tylko chwilowe. Później znów będzie po staremu. 
- Ehh, no dobrze. Ale w takim razie powinieneś mi kupić zapas dobrych książek. 
- Wiem, pomyślałem już o tym, na tylnik siedzeniu masz kilka. - Z zaciekawieniem spojrzałam do tyłu. Okazało się, że tata kupił mi kilka romansideł. Takie książki najbardziej lubię. 
- I jak ? Mogą być ? 
- Taak, dziękuję. - Zatrzymaliśmy się na światłach, wtedy zobaczyłam mężczyznę w czarnej kurtce. Przechodził przez pasy, spojrzał na mnie i się tajemniczo uśmiechnął. Kto to był ? Gdzieś go już wcześniej widziałam, nie mogłam sobie jednak przypomnieć gdzie. Przeszedł, włączyło się zielone światło, ruszyliśmy dalej. Po jakichś piętnastu minutach drogi byliśmy na miejscu. Nigdy wcześniej nie widziałam tego hotelu, ba nawet tej części miasta. 
- Gdzie my jesteśmy?  - Zapytałam z zaciekawieniem. 
- To jedna z najdalszych dzielnic miasta. - Na podjazd wyszedł facet w czarnym, idealnie skrojonym garniturze. Przywitał się z moim ojcem, po czym zabrał mój bagaż i poprowadził nas w stronę holu. Musieliśmy wyjść przez bramki, które nas dokładnie prześwietliły, walizkę też przepuścili przez taką bramkę. 
Co to wszystko miało znaczyć ? To miała być to całodobowa ochrona ? 
- Witam panie Adamczyk. - Kolejny mężczyzna w ciemnym garniturze, podał mojemu ojcu rękę po czym zwrócił się do mnie. 
- Ty pewnie musisz być Maja. Ale wyrosłaś, pamiętam cię jak miałaś 5 lat. 
- Tak, jestem Majka. Niestety ja pana nie pamiętam. 
- Nie szkodzi. Jestem starym kolegą twojego taty. - Powiedział z zagadkową miną. 
- Pokażę wam pokoje. Aktualnie jesteście jedynymi gośćmi, więc dostaniecie te największe. No chyba, że lepiej czujecie się na mniejszej powierzchni. - Poprowadził nas schodami w górę. Pokazał mi śliczny różowy apartament, łóżko z baldachimem i stosem poduszek, szeroki parapet na którym można było usiąść i poczytać książkę, miękki dywan. Zawsze chciałam, żeby mój pokój tak wyglądał. Uśmiechnęłam się.
- Widzę, że ci się podoba.- Powiedział gospodarz. 
- Tak, jest idealny. 
- Cieszę się bardzo. Mam nadzieję, że spędzisz to miłe chwile. - Wyszedł wraz z moim ojcem, przeszli na drugą stronę korytarza, znajdował się tam czarno biały, gustownie urządzony pokój, nieco większy niż poprzedni. 
- Maja, nie masz chyba nic przeciwko temu, żebym mieszkał w tym pomieszczeniu ? Tutaj i tak nie wejdzie nikt z zewnątrz, budynek jest pilnowany przez dużą ilość ochroniarzy. Dodatkowo ma wszystkie najnowsze zabezpieczenia. 
- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. - Uśmiechnęłam się. 
- Na samej górze znajduje się pływalnia, siłownia, sauna, solarium i inne tego typu atrakcje. Wszystko do waszej dyspozycji. 

piątek, 9 listopada 2012

Część trzynasta. 

Z recepcji zabrałam klucz i pobiegłam do pokoju. Poszłam schodami, nie miałam ochoty jechać windą. 
Pod drzwiami leżała róża, róża w kolorze herbacianym. Od kogo mogła być ? Na pewno od kogoś, kto wie, iż to mój ulubiony kolor róż. Bez zastanowienia sięgnęłam po nią. Kiedy ją podnosiłam wypadła mała karteczka. Wystraszyłam się, przypominając sobie ostatni liścik. Czy kwiat mógł być od tej samej osoby ?
Po przeczytaniu kartki, doszłam do wniosku, że nie tyle mógł, co na pewno był. Rozejrzałam się, nikogo jednak nie dostrzegłam, weszłam więc do pokoju i zadzwoniłam do detektywa Markowskiego. 
- Dobry wieczór, panie detektywie. Mówi Maja Adamczyk.
- Witaj, czy coś się stało ? Może przypomniało ci się coś związanego z wybuchem albo z listem ?
- Nie, nic mi się nie przypomniało. Ale kiedy wróciłam przed chwilą, pod drzwiami mojego pokoju leżała róża, kiedy ją podnosiłam, wypadła kolejna karteczka. 
- Co jest na niej napisane ? 
- Mam nadzieję, że nie zwiędniesz tak szybko, jak ta róża. - Przeczytałam, głos lekko mi drżał. 
- Dobrze, zaraz wyślę tam patrol. Nie bój się, nic ci nie będzie. 
- Nie może pan tego wiedzieć na pewno. 
- Naprawdę, nie masz się czego bać. Patrol już jedzie.
- Dziękuję, dobranoc. 
- Dobranoc. - Rozłączyłam się, kiedy tylko zablokowałam telefon zadzwonił mój ojciec.
- Maja ? Nie śpisz ? Rozmawiałem dziś z detektywem. Niestety nie mam dobrych wieści. Część nagrań z monitoringu została usunięta, nie wiadomo dlaczego. Podejrzewają, że po ty, by nie poznać tożsamości osoby, która podrzuciła list. 
- Tato, dostałam kolejną kartkę. Przeczytać ci co na niej pisze?
- Tak.
- Mam nadzieję, że nie zwiędniesz tak szybko, jak ta róża. - Znów czytając to, głos lekko mi zadrżał. 
- Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało ! Będzie lepiej jeśli zamieszkasz wraz ze mną w jednym pokoju. Ale nie w tym hotelu. Musimy się przenieś. Za cztery dni idziemy oglądać nowe mieszkanie. Postaram się, żeby nikt nie miał naszego nowego adresu. Będę pod hotelem za godzinę. Spakuj się i czekaj na telefon. - Rozłączył się. Znów stał się taki jak był kiedyś. Gdy mama jeszcze żyła.. Znów zaczął pokazywać, że jestem dla niego ważna, poczułam się szczęśliwa.
  Zjechałam windą na dół, kupiłam niedużą różową walizkę i poszłam się spakować. Nie zajęło mi to dużo czasu, w końcu nie miałam jeszcze zbyt wielu rzeczy. 

wtorek, 6 listopada 2012

Część dwunasta. 



Popatrzył na mnie nic nie mówiąc. Widziałam w jego oczach zrozumienie, gdzieś jednak widziałam już ten wzrok, te oczy. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to oczy mojej matki. Ale jak to możliwe ?! Postanowiłam, że na razie mu o tym nie powiem. Nagle, z za drzewa wybiegł pies, zaczęłam krzyczeć i stanęłam na ławce.
- ZABIERZ GO ! Proszę zabierz go ! Pogryzie nas ! Zrób coś! - Paweł zanosił się ze śmiechu, pies kilka razy zaszczekał po czym pobiegł do swojej pani, która już go nawoływała. 
- No i z czego się śmiejesz ?! - Prychnęłam oburzona. Nie mógł wydobyć z siebie słowa, z oczu zaczęły kapać mu łzy. Odwróciłam się do niego plecami, byłam zła! 
- Ej no Majka, przepraszam. Ale jak zobaczyłam twoją minę nie mogłem się powstrzymać. - Próbował się uspokoić, nie bardzo mu to jednak wychodziło. 
- Oj no, nie złość się już, złość piękności szkodzi, a ponadto zrobią ci się zmarszczki! - Kiedy to powiedział uśmiechnęłam się, oczywiście tak, żeby nie widział. 
- Przepraszam noo! - Z powrotem zwróciłam się w jego stronę.
- Jest za co!
- Tak tak, wiem. - Powiedział z uśmiechem. 
- To dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę! 
- Taa, ale przestań się już dąsać, proszę.
- No dobra, ale obiecaj, że więcej nie będziesz się ze mnie śmiał.
- Okej, ale najpierw wytłumacz mi, dlaczego zaczęłaś tak panikować kiedy zobaczyłaś tego małego kundelka ?
- Żartujesz ?! Małego ?! Przecież on było ogromny! 
- Nie, nie było ogromny. - Cały czas się uśmiechał. 
- No ale duży był. 
- Powiedzmy.
- Bardzo boję się psów, jak miałam trzy latka, to skoczył na mnie jeden. Mało brakowała a by mnie pogryzł. Dobrze, że ojciec w porę go odgonił. Od tego czasu bardzo się boję nawet małych psów. Grr, z nimi nigdy nic nie wiadomo. W ogóle nie lubię zwierząt. 
- Ja szczerze, to też nie przepadam za futrzakami. Ale mam rybki, piękne są. 
- Też miałam kiedyś rybkę, ale zdechła i spłukałam ją w toalecie. - Znów się zaśmiał. Tak przyjemnie i szybko płynął czas, kiedy przebywałam z Pawłem. Słońce już zaszło, zrobiło się dość chłodno, ręce mi zmarzły, włożyłam je więc do kieszeni. 
- Zimno ci ? 
- Troszkę tylko. - Zdjął bluzę i nałożył mi ją na ramiona. 
- Dziękuję, ale nie trzeba. 
- Owszem trzeba. To może wracajmy ?
- Dobra, odwieziesz mnie do hotelu ?
- Oczywiście, nie mam zamiaru nigdzie indziej cię wysadzić. - Ruszyliśmy w stronę motocykla. Usadowiłam się za Pawłem, jak zazwyczaj objęłam go rękoma w pasie i pojechaliśmy w stronę rynku. Jak zawsze pędził z zawrotną prędkością. Postanowiłam, że następnym razem muszę z nim o tym porozmawiać, musi zacząć jeździć ostrożnie.
  Zatrzymaliśmy się pod hotelem, 
- Dziękuję za dziś. Świetnie się bawiłem, zresztą jak zawsze w twoim towarzystwie. 
- Ja też dziękuję. Fajnie było. - Uśmiechnął się, po czym pocałował mnie w czoło. Weszłam do drzwi, a Paweł odjechał. 

sobota, 3 listopada 2012




Część jedenasta. 


- Odwieźć cię do hotelu?

- Niee, możesz mnie podwieźć na Leśną, wysadzisz mnie koło tej pizzeri tam.
- Dobra, z kim się umówiłaś ?
- Z kolegą.
- Yhm, tylko proszę cię, bądź ostrożna. Naprawdę się o ciebie martwię.
- Spokojnie, będę uważać. - Ojciec zatrzymał się przed "Dominium", wysiadłam, a on odjechał. 
 Wysiadając kontem oka zobaczyłam jakiś ruch. Spojrzałam w tamtą stronę, nikogo nie zobaczyłam. Hmm, dziwne. Przeszłam jakieś dziesięć metrów i znów się rozejrzałam, czułam się nieswojo. Po około trzech minutach pod pizzerię podjechał Paweł.
- Heej, jak tam?
- Dobrze, wejdźmy do środka, wydaje mi sie, że tutaj ktoś mnie obserwuje. - Paweł miał zaniepokojoną  minę, z czujnością popatrzył we wszystkie strony. Nic chyba nie dostrzegł. 
- Okej jak chcesz, ale chciałem cię zabrać gdzieś indziej. - Powiedział z uśmiechem. 
- Tak ? Gdzie ?
- Chciałem ci pokazać jedno z moich ulubionych miejsc. 
- Hmm, no skoro tak, to pojedźmy tam. 
- Jesteś pewna ? Może będzie lepiej jeśli zostaniemy tutaj ? Wiesz, tutaj jest dużo ludzi itd. 
- Nie, na prawdę. Możemy jechać.
- Okej, wskakuj. - Posłał mi ciepły, zachęcający uśmiech. Usadowiłam się za nim, rękoma mocno objęłam go w pasie, ruszyliśmy. Nigdy nie pomyślałabym, że przestanę się bać jeździć na motorze.
Zatrzymaliśmy się po okolo dziesięciu minutach jazdy, znajdowaliśmy się  nad brzegiem rzeki, było to bardzo urokliwe miejsce. 
- Jejku, pięknie tu. 
- Tak, masz rację. - Zsiedliśmy z motocykla, Paweł poprowadził mnie w stronę niewielkiego drzewa, okazało się, że za nim znajduje się ławeczka. Usiedliśmy na niej  i w ciszy wpatrywaliśmy się w krajobraz. 
- Mogłabym tutaj spędzić wieczność. - Westchnęłam.
- Zawsze jak muszę o czymś pomyśleć przyjeżdżam tutaj, w tym miejscu świat wydaje się piękniejszy, łatwiejszy do ogarnięcia.
- Chyba będzie to także moje ulubione miejsce. 
- Ja mam jeszcze kilka takich miejsc,kiedyś ci je pokażę.
- Ja w sumie nie mam takich miejsc. Moje życie nigdy nie wydaje się proste. Zawsze coś musi się skomplikować.   


piątek, 2 listopada 2012

Część dziesiąta. 


- Majka? Słuchaj, rozmawiałem z detektywem, powiedział, że musisz przyjechać na komendę. Za 20 minut będę pod hotelem ubieraj się. 
- No dobra. - Czyli nici ze spotkania z Pawłem. Napisałam mu, niestety już go nie było na facebooku. Szybko się ubrała, rozczesałam włosy i zeszłam na dół. Ojciec już czekał.
- No wsiadaj szybko!
- Wsiadam przecież! Nie krzycz po mnie ! 
- Nie krzyczę. - Jechaliśmy już w stronę komisariatu. Tata miał zmartwioną i zatroskaną minę. 
- Byłaś w pokoju kiedy ktoś zostawił ten list ?
- Nie, byłam na zakupach z Lurą, jak wróciłam leżał pod drzwiami. - Podjechaliśmy pod komendę.
- Witam, panie Adamczyk. - Detektyw uścisnął rękę mojemu ojcu, do mnie się tylko uśmiechnął zachęcająco.
- Dzień dobry. 
- Proszę przejdźmy do biura. Tam dziewczyna opowie o liściku. - Poprowadził nas długim korytarzem, weszliśmy do niewielkiego, aczkolwiek przestronnego pomieszczenia. 
- Usiądźmy. - Zajął miejsce za biurkiem a nam wskazał miejsca na przeciwko.
- Kiedy dostałaś list ?
- Nie wiem dokładnie, nie było mnie w pokoju. Byłam na zakupach z koleżanką.
- Czy mówiłaś komuś w którym hotelu się zatrzymałaś?
- Noo, tylko Pawłowi i Laurze.
- Laura, to ta koleżanka z którą byłaś na zakupach?
- Tak, a Paweł to mój znajomy. Ale to na pewno nie on zostawił tę wiadomość.
- Kiedy wychodziłaś, widziałaś coś podejrzanego ? Może ktoś cię obserwował?
- Niee, nic takiego nie zauważyłam. 
- Dobrze, sprawdzimy nagrania z monitoringu, a list zostanie zbadany przez techników.
- Dziękujemy, proszę się ze mną skontaktować gdy będzie już coś wiadomo.
- Oczywiście, dowiedzenia. - Znów uścisnął rękę mojemu ojcu, i wyszliśmy. 
- Odwieźć cię do hotelu?
- Niee, możesz mnie podwieźć na Leśną, wysadzisz mnie koło tej pizzeri tam.
- Dobra, z kim się umówiłaś ?
- Z kolegą.
- Yhm, tylko proszę cię, bądź ostrożna. Naprawdę się o ciebie martwię.
- Spokojnie, będę uważać. - Ojciec zatrzymał się przed "Dominium", wysiadłam, a on odjechał.