wtorek, 6 listopada 2012

Część dwunasta. 



Popatrzył na mnie nic nie mówiąc. Widziałam w jego oczach zrozumienie, gdzieś jednak widziałam już ten wzrok, te oczy. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to oczy mojej matki. Ale jak to możliwe ?! Postanowiłam, że na razie mu o tym nie powiem. Nagle, z za drzewa wybiegł pies, zaczęłam krzyczeć i stanęłam na ławce.
- ZABIERZ GO ! Proszę zabierz go ! Pogryzie nas ! Zrób coś! - Paweł zanosił się ze śmiechu, pies kilka razy zaszczekał po czym pobiegł do swojej pani, która już go nawoływała. 
- No i z czego się śmiejesz ?! - Prychnęłam oburzona. Nie mógł wydobyć z siebie słowa, z oczu zaczęły kapać mu łzy. Odwróciłam się do niego plecami, byłam zła! 
- Ej no Majka, przepraszam. Ale jak zobaczyłam twoją minę nie mogłem się powstrzymać. - Próbował się uspokoić, nie bardzo mu to jednak wychodziło. 
- Oj no, nie złość się już, złość piękności szkodzi, a ponadto zrobią ci się zmarszczki! - Kiedy to powiedział uśmiechnęłam się, oczywiście tak, żeby nie widział. 
- Przepraszam noo! - Z powrotem zwróciłam się w jego stronę.
- Jest za co!
- Tak tak, wiem. - Powiedział z uśmiechem. 
- To dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę! 
- Taa, ale przestań się już dąsać, proszę.
- No dobra, ale obiecaj, że więcej nie będziesz się ze mnie śmiał.
- Okej, ale najpierw wytłumacz mi, dlaczego zaczęłaś tak panikować kiedy zobaczyłaś tego małego kundelka ?
- Żartujesz ?! Małego ?! Przecież on było ogromny! 
- Nie, nie było ogromny. - Cały czas się uśmiechał. 
- No ale duży był. 
- Powiedzmy.
- Bardzo boję się psów, jak miałam trzy latka, to skoczył na mnie jeden. Mało brakowała a by mnie pogryzł. Dobrze, że ojciec w porę go odgonił. Od tego czasu bardzo się boję nawet małych psów. Grr, z nimi nigdy nic nie wiadomo. W ogóle nie lubię zwierząt. 
- Ja szczerze, to też nie przepadam za futrzakami. Ale mam rybki, piękne są. 
- Też miałam kiedyś rybkę, ale zdechła i spłukałam ją w toalecie. - Znów się zaśmiał. Tak przyjemnie i szybko płynął czas, kiedy przebywałam z Pawłem. Słońce już zaszło, zrobiło się dość chłodno, ręce mi zmarzły, włożyłam je więc do kieszeni. 
- Zimno ci ? 
- Troszkę tylko. - Zdjął bluzę i nałożył mi ją na ramiona. 
- Dziękuję, ale nie trzeba. 
- Owszem trzeba. To może wracajmy ?
- Dobra, odwieziesz mnie do hotelu ?
- Oczywiście, nie mam zamiaru nigdzie indziej cię wysadzić. - Ruszyliśmy w stronę motocykla. Usadowiłam się za Pawłem, jak zazwyczaj objęłam go rękoma w pasie i pojechaliśmy w stronę rynku. Jak zawsze pędził z zawrotną prędkością. Postanowiłam, że następnym razem muszę z nim o tym porozmawiać, musi zacząć jeździć ostrożnie.
  Zatrzymaliśmy się pod hotelem, 
- Dziękuję za dziś. Świetnie się bawiłem, zresztą jak zawsze w twoim towarzystwie. 
- Ja też dziękuję. Fajnie było. - Uśmiechnął się, po czym pocałował mnie w czoło. Weszłam do drzwi, a Paweł odjechał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz