piątek, 24 maja 2013

CZĘŚĆ DWUDZIESTA PIERWSZA : 


- Zadaję sobie to samo pytanie. Nie znam jeszcze na nie odpowiedzi, ale dowiem się.  Jak w pracy ?
- Wszystko w porządku. Jadłaś już kolację ? Bo przywiozłem pizzę.
- Dziękuję, ale już jadłam. Idę zacząć robić prezent dla Nadii. - To z kim w końcu do niej pojedziesz skoro Paweł leży teraz w szpitalu?
- Na razie nie pojadę. Poczekam aż wyzdrowieje i wtedy złożymy jej wizytę. – Uśmiechnęłam się do ojca i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam układać zdjęcia w kolejności, w jakiej miały być wklejony do albumu. Dziewiętnaste zdjęcie było zrobione w dniu zakończenia piątej klasy podstawówki, w tle dostrzegłam kobietę. Gdzieś ją już widziałam, miałam nawet przeczucie, że niedawno. Nie była to na pewno mama żadnego z moich szkolnych kolegów. Więc kto to mógł być? Nie miałam pojęcia. Nie dawało mi spokoju to zdjęcie, poszłam więc pokazać je tacie.
-Tato? Nie przeszkadzam?
- Nie, skądże. W czym mogę ci pomóc?
-Popatrz, nie wiesz czasami kto to jest? – Podałam mu zdjęcie, a palcem wskazałam tajemniczą postać.
- Nie wiem, ale mam wrażenie, że niedawno gdzieś widziałem tę panią. Trochę się postarzała, ale to raczej na pewno była ona. – Pobladłam.
- Ja też ją ostatnio widziałam. Więcej niż raz.
- Tak? W pobliżu naszego domu?
- Dokładnie tak, myślałam, że może mieszka gdzieś niedaleko, i tylko tutaj spaceruje. Ale teraz w to wątpię.
- Chyba powinniśmy to zgłosić na policję. Może to ta sama kobieta, która była widziana przy obydwóch wybuchach?
- Tak, masz rację. Zadzwonisz do komisarza Markowskiego, i poinformujesz go?
- Jutro rano. Teraz jestem bardzo zmęczony, i idę spać. Śpij dobrze córeczko. – Wstał i pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc tato. – Wróciłam do pokoju, położyłam się do łóżka, i zasnęłam w ciągu kilku chwil, nawet nie wiem kiedy.
Rano obudziły mnie głosy, po chwili zorientowałam się, że to tata rozmawia przez telefon. Prawdopodobnie z komisarzem. Ubrałam szlafrok i zeszłam do kuchni, kiedy ojciec tylko mnie usłyszał, rozłączył się.
- Coś się stało? – Zapytałam zmieszana i zaniepokojona.
- Nie, dlaczego tak myślisz?
- Noo, nie wiem. Ale wydaje mi się, że jak tylko mnie usłyszałeś, to od razu się rozłączyłeś.
- Tylko ci się wydawało, po prostu skończyłem już rozmawiać. – Posłał mi ciepły uśmiech, ręce trochę mu drżały, podobnie jak głos. O co mogło chodzić?
- Yhm, to dobrze. Poinformowałeś już policję o tym zdjęciu, i tajemniczej kobiecie?
- Jeszcze nie. Zaraz to zrobię. – Na potwierdzenie tych słów podniósł telefon z blatu kuchennego, i zaczął wybierać numer. Rozmawiali około 5 minut, usłyszałam, że mamy za godzinę być na komisariacie wraz ze zdjęciem.
Zrobiłam sobie śniadanie, ubrałam się i pomalowałam, była 8:43, za 17 minut mieliśmy się stawić u komisarza.
Za pięć dziewiąta jechaliśmy już windą na trzecie piętro komisariatu. Przywitał nas pan Markowski, podając rękę mojemu ojcu, a mi skinął głową. Zaproponował nam kawę, ale odmówiliśmy. Wprowadził nas do niedużego, pustego pomieszczenia. Opowiedzieliśmy mu o tajemniczej kobiecie ze zdjęcia. Powiedział, że przekaże fotografię policyjnym grafikom komputerowym, żeby dodali tej kobiecie lat. Sporządzili jej teraźniejszy portret. Pożegnaliśmy się, i wróciliśmy do domu.
Do szkoły poszłam dopiero na trzecią lekcję. O 14:10 opuściłam teren szkoły. U Pawła w szpitalu byłam około 14:50. Opowiedziałam mu wszystko, zaintrygowany, poprosił, żebym przyniosła mu odbitkę zdjęcia. Zgodziłam się oczywiście, i obiecałam przynieść mu je jutro z samego rana. 

wtorek, 29 stycznia 2013


Część dwudziesta.
-Kobieta? O boże! To mogła być ta sama osoba, co w dniu wybuchu była widziana u nas! Ale o co jej może chodzić? Wiesz kto to może być?
-Nie, nie mam pojęcia, ale możliwe, że to jedna i ta sama osoba. – W tym momencie na salę wszedł wysoki, umięśniony facet w eleganckim garniturze- widać było, że musiał kosztować krocie.
-Cześć dzieciaki. Jestem Michał- ojciec Pawła.- Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. -Miło mi pana poznać, panie Michale. Ja jestem Maja, jestem przyjaciółką Pawła.
-Tak wiem, syn mi dużo o tobie opowiadał. – Posłał Pawłowi zawadiacki uśmiech. Mój przyjaciel lekko się zarumienił.
- Oj tato, nie znowu tak dużo, nie przesadzaj.
- No dobra, niech ci będzie. – Wzrok ojca mojego przyjaciela spoczął na moim wisiorku. Na kawałku klucza, który należał do mojej matki. Wyraz jego twarzy nieznacznie się zmienił, on coś wiedział.
- Przepraszam panie Michale, dlaczego pan się przygląda mojemu wisiorkowi? Wie pan może gdzie jest jego druga część?
- Matka Pawła miała coś podobnego, mam wrażenie, że to był brakujący fragment.. Niestety nie mam pojęcia gdzie teraz może się znajdować, jak pewnie wiesz, moja żona zaginęła wiele lat temu. – Pobladłam. Jak to możliwe, że matka Pawła mogła mieć drugą część wisiorka mamy? Skąd one się mogły znać? W mojej głowie znów był mętlik. Znów zadawałam sobie tysiące pytań, na które nie znałam odpowiedzi.
-Maja? Wszystko w porządku ? -Tak, tak, przepraszam, zamyśliłam się. Chyba powinnam już iść. Odwiedzę cię jutro po szkole. Dowidzenia Panie Michale.- Odwróciłam się wyszłam. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Cały czas zadawałam sobie dwa pytania: kim była kobieta, którą ludzie widzieli w dniu wybuchu u mnie i u Pawła? Co wspólnego miały ze sobą nasze matki? Postanowiłam, że pojadę do babci, i poproszę ją, żeby pokazała mi zdjęcia mojej matki ze szkoły. Może znajdę na nich odpowiedź? Może zobaczę na którymś drugą część wisiorka?
   Dwie godziny później siedziałam już u babci w salonie, a ona szukała zdjęć. Pokazała mi albumy z zerówki, szkoły podstawowej, liceum a nawet ze studiów. Niestety na żadnej fotografii nie znalazłam , tego czego szukałam. Nic związanego z wisiorkiem. Zadzwoniłam nawet do Pawła i zapytałam jak brzmiało nazwisko panieńskie jego matki, mając nadzieję, że babcia opowie mi, iż matka miała przyjaciółkę która by się tak nazywała. Niestety nic to nie dało. Babcia nie wiedziała o żadnej znajomej mojej matki, nazwiskiem Kuczyńska.
   Podziękowałam babci i wróciłam do domu.
Jak to możliwe, że nikt nic nie wie?! Cały czas coś nie dawało mi spokoju, nie wiedziałam jednak co. Około 21 do domu wrócił ojciec. - Cześć Maja, jak ci dzień minął?
- Nawet dobrze. – Uśmiechnęłam się chłodno.- U Pawła był wybuch. Taki sam jak u nas, i też widziano kobietę. Nie wiedzą na razie kim była. Mój przyjaciel leży w szpitalu, ma lekko poparzoną twarz i złamaną nogę. Byłam go odwiedzić, i poznałam jego ojca, który twierdzi, że matka Pawła mogła mieć drugą część wisiorka mamy. Nie wiem co o tym myśleć. A co u ciebie? Jak dzień?
- Dziwne, bardzo dziwne. Co ta kobieta mogłaby mieć wspólnego z naszymi rodzinami ? 

środa, 9 stycznia 2013

Część dziewiętnasta. 

Wybrałam najlepsze zdjęcia, na niektórych miałyśmy śmieszne miny, na innym byłyśmy wyszykowane na dyskotekę, jeszcze inne ukazywały nas w dniu zakończenia pierwszej klasy, zdjęcia zgrałam na płytę. Rano w drodze do szkoły wstąpiłam do fotografa. Obiecał, że ok 17 zdjęcia będą już wywołane. Bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość. Bowiem pojutrze miałam odwiedzić przyjaciółkę, a z prezentem było trochę pracy. W szkole ludzie dziwnie na mnie patrzyli, nie wiem dlaczego, a pani od historii zapytała się mnie, czy wszystko w porządku. Hmm? O co jej mogło chodzić? Kiedy zadałam jej to pytanie, powiedziała, że tak tylko pyta. Idąc do studia fotograficznego zapomniałam o tym zajściu. Zdjęcia były piękne. Wracając do domu, wstąpiłam jeszcze do sklepu i kupiłam album, taki do którego wkleja się zdjęcia. Różowy, tak jak wcześniej wymyśliłam. 

 W mieszkaniu od razu zabrałam się za przygotowanie podarku dla Nadii. Około 18 zadzwoniła moja komórka, była to Laura. 
- Majka ? Jesteś w domu ? Włącz telewizor! Był kolejny wybuch! Znów w naszym mieście! W jakimś domu     w środku lasu! - Momentalnie pobladłam. Paweł przecież mieszka w lesie! 
- Nikomu się nic nie stało? 
- Ponoć jakiś chłopak jest ranny. 
- CO?! Serio?! 
- Tak, ale o co chodzi? Kto to jest?!
- Możliwe, że to mój przyjaciel! Mówili jak się nazywa? 
- Mówili, nie pamiętam, jakoś na "p" chyba. - Ręce zaczęły mi się trząść ze strachu. Bałam się o Pawła. 
-Paweł?! 
- O tak, właśnie tak.
- A mówili w jakim szpitalu leży?! 
- Niee. Tego nie mówili. 
- Dobra, dzięki za telefon, ale muszę kończyć. Pa. - Rozłączyłam się. W książce telefonicznej szukałam już numerów pobliskich szpitali. W trzecim szpitalu powiedzieli, że tam leży. Niewiele myśląc wybiegłam z domu i pobiegłam do niego. 
- Dzień dobry! Może mi pani powiedzieć na której sali leży Paweł?! - Podałam jego nazwisko i wiek. 
- Aaa ten pacjent! Leży w sali numer 147. Na drugim piętrze w lewo. - Uśmiechnęła się do mnie recepcjonistka. 
- Dziękuję pani bardzo za pomoc. - Pobiegłam na górę. Odnalezienie właściwej sali zajęło mi dość dużo czasu. Po chwili jednak trafiłam. Mój przyjaciel leżał na ostatnim łóżku w rogu. Na nodze miał gips i zabandażowaną twarz. 
- O Boże, Paweł! Co się stało?! 
- Maja? Co ty tutaj robisz? Jak się dowiedziałaś? 
- Mówili w telewizji. Laura do mnie zadzwoniła. Co się wydarzyło? 
- Nie wiem, nie bardzo pamiętam. Był wybuch. Jak u ciebie. Nie zdążyłem uciec. - Skrzywił się mówiąc to. 
- Kto to zrobił ? 
- Nie wiedzą jeszcze. Ponoć gosposia widziała ostatnio jakąś kobietę, która kręciła się niedaleko naszego domu.. 



poniedziałek, 24 grudnia 2012

Oddał mi wisiorek i poszłam do pokoju. Za godzinę miałam się spotkać z Pawłem, musiałam więc przebrać się, ogarnąć włosy i poprawić makijaż. Znów zaczęłam się zastanawiać, kto mógł mieć drugą część zawieszki ? Dlaczego babcia nie chciała mi powiedzieć ? Co ona ukrywa ? Kiedy się tak zastanawiałam zadzwonił telefon. Dzwonił Konrad. 
- Maja, chciałbym cię przeprosić. Wiesz, za to co było na imprezie u Laurki. Głupio mi teraz jest. Jeszcze jak sobie myślę, że sama wracałaś po ciemku. Ugh, przepraszam. 
- Aha. No cóż, jest za co. Ale nie chcę twoich przeprosin, nie są mi do niczego potrzebne. I nie, nie wracałam sama, spotkałam przyjaciela, który mnie odwiózł. 
- Tyle dobrze, bałem się o ciebie. Może spotkałabyś się ze mną ? 
- Nie, powtarzam ci po raz któryś, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. 
- Ehh, no szkoda. To narazie. 
- Nara. - I rozłączyłam się. Po co on do mnie dzwonił ?! Chciał mnie tylko zdenerwować?! Rzuciłam się na łóżko, odpaliłam laptop i poszłam po cole. Musiałam trochę ochłonąć. Włączyłam facebooka, okazało się, że Nadia mi odpisała. I jest teraz w Polsce ! Tylko jakieś 100 km od mojego miasta ! Od razu zaproponowała, żebyśmy się spotkały. Tylko, że to ja musiałabym jechać do niej. No cóż, zastanowię się. Wyłączyłam komputer, uczesałam włosy i przebrałam się, po czym popędziłam na umówione spotkanie. 
- Heeej.
- Cześć Maja, dobrze cię widzieć. Tym bardziej dobrze, że się uśmiechasz. Co się wydarzyło ? Opowiadaj. 
- Pamiętasz jak mówiłam ci o mojej przyjaciółce Nadii ?  Okazało się, że jest teraz w Kraju, 100 km od naszego miasta.  Chyba do niej pojadę. 
- O to świetnie. 
- Tylko jeszcze nie wiem czym. Będę musiała poprosić ojca, żeby mnie zawiózł, bo raczej jechać pociągiem czy autobusem mi nie pozwoli.
- Hmm, a może ja mógłbym cię zawieźć ? 
- Nie wiem, musiałabym cię najpierw przedstawić ojcu. 
- No to w czym problem ? - Uśmiechnął się do mnie ciepło. 
- No w sumie w niczym. - Zadzwoniłam do ojca.
- Tato ? Jesteś w domu ? Chciałabym ci przedstawić mojego przyjaciela. 
- Tak, jestem w domu. Możecie przyjść. 
- Okej, będziemy za jakieś 20 minut.
- Ok, pa. - Rozłączyłam się i powiedziałam Pawłowi gdzie ma jechać. 
Po chwili zatrzymaliśmy się pod moim nowym mieszkaniem. 
- Taato, jesteśmy. - Zawołałam. Ojciec wyszedł na korytarz i z otwartymi ustani wpatrywał się w Pawła. 
- Co się stało tato ? 
- Nic, nic. Wejdźcie. 
- To jest Paweł, mój przyjaciel. A to mój tata. 
- Miło mi pana poznać. - Odezwał się nieśmiało Paweł. 
- Mnie ciebie również. - Ojciec uśmiechnął się do niego łagodnie. 
- Chcecie coś do picia ?
- Przyniosę cole. I zaraz do was dołączę. 
- Dobrze. - Poszłam do kuchni, a oni do salonu. 
- Tato, pamiętasz Nadię ?
- NO oczywiście. 
- Jest w kraju, 100 km od nas. Chciałabym się z nią zobaczyć, Paweł zaproponował, że mnie do niej zawiezie. 
- Hmm, no lepiej, żebyś sama nie jechała. Zastanowie się nas tym. Ile ty masz lat młody człowieku ?
- Niedługo dziewiętnaście. 
- Czym się zajmują twoi rodzice ? 
- Moja mama zaginęła kiedy byłem mały, tata ma własną firmę. 
- No dobrze, niesety muszę was przeprosić, bo za chwilę mam pilne spotkanie. 
- Okej. - Poszliśmy z Pawłem do mojego pokoju. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, obejrzeliśmy też film "metry nad niebem" , po czym Paweł pojechał. Ojciec wrócił do domu chwilę po wyjściu mojego przyjaciela. 
- Maja pozwól tutaj na chwilę. 
- Już idę. 
- Kto to do diabła jest ? Czemu on jest tak podobny do twojej matki ?! 
- Hm nie wiem właśnie dlaczego jest podobny do niej. Niedawno dostrzegłam to podobieństwo i nie zdążyłam z nim jeszcze o tym porozmawiać. 
- Ufasz mu ?
- Tak tato. 
- Czyli chcesz z nim jechać do Nadii ? 
- No tak, chciałabym. 
- Obiecujesz, że będziesz ostrożna? 
- Oczywiście. 
- No więc dobrze, możesz z nim jechać. 
- Dobrze, pojedziemy w sobotę, już się umówiłam z Nadią. 
- Pozdrów ją ode mnie. I może kup jej jakiś prezent ? Dawno się przecież nie widziałyście. 
- Świetny pomysł. - Wróciłam do pokoju zastanawiając się, co mogłabym jej dać. Stwierdziłam, że kupię album i powklejam do niego nasze wspólne zdjęcia. Tak, myślę, że się jej spodoba. Obie kochałyśmy róż, takiego więc koloru był album. 

poniedziałek, 26 listopada 2012

Część siedemnasta. 

- Tak babciu. W szkole idzie mi całkiem nieźle. Dlaczego zmieniasz temat ?

- Bo na tamten nie mam już nic innego do powiedzenia. 
- Ale babciu! Proszę powiedz mi, bo coś czuję, że nie mówisz mi całej prawdy. 
- Oj Maja, Maja. Czy ja cię kiedykolwiek okłamałam ?
- No nie, ale mam wrażenie, że tym razem tak. 
- Powiedziałam ci prawdę. Koniec tematu. Co tam u taty słychać ?
- Dobrze. - Babcia sztucznie się uśmiechała. 
- Przepraszam, ale muszę już iść. Mam dużo zadania na jutro. 
- No skoro tak. Nauka najważniejsza. Poczekaj chwilę jeszcze, coś ci dam. - Powiedziawszy to, babcia ruszyła na górę. Przyniosła mały medalik. 
- Proszę. To dla ciebie. Twoja mama dostała go, kiedy się urodziła od cioci Marysi.
- Tej która umarła dziesięć lat temu ?
- Tak, tej. 
- Babciu, ale dlaczego brakuje kawałka zawieszki ? - Popatrzyłam niepewnie na gospodynię, dlaczego na łańcuszku była tylko część małego kluczyka ? Co się stało z drugą?
- Tego musisz się już sama dowiedzieć. 
- Skąd niby mam się tego dowiedzieć? Przecież niema mi kto powiedzieć. - Odparłam zdesperowana. 
- Babciu, no proszę cię. Powiedz mi. 
- Nie. Idź już, musisz się uczyć. 
- No dobra. Pa. - Pocałowałam ją w policzek i wyszłam. 
Co to wszystko miało znaczyć ? Dlaczego nie chciała mi powiedzieć ? Co babcia ukrywa ? Kto miał mi powiedzieć prawdę o tym wisiorku, jak nie ona ? Ciocia Marysia przecież nie żyje, mama również. Czyżby chodziło o osobę, która ma drugą część ? Kto to mógł być? Ojciec ? Gdy wrócę do domu muszę go o to zapytać, może mi coś powie. Znów jechałam autobusem ponad godzinę. Kiedy dotarłam do naszego nowego mieszkania taty nie było. Zostawił mi kartkę, żebym sobie odgrzała obiad, bo on musiał pojechać na komisariat.
Po co znów na komisariat ? W mojej głowie kłębiło się multum pytań. Nie znałam odpowiedzi na żadne z nich. Niestety. 

Po jakichś dwóch godzinach wrócił ojciec. 
- Po co byłeś na komisariacie ?
- Okazało się, że ten koleś co go złapali, to nie od wysadził nasz dom. 
- Cooo?! To kto to zrobił ? 
- Nie wiedzą. Ten ma alibi. Ponoć jest jakiś świadek, który widział kobietę chwilę przed wybuchem wychodzącą z naszego ogrodzenia. 
- Cooo?! Ale jaką kobietę?! 
- Nie wiem! Nawet policja jeszcze nie wie ! Na razie pracują nad portretem pamięciowym. 
- Hm, no okej. Tato, byłam u babci, dała mi wisiorek, który kiedyś należał do mamy. Dostała go ponoć od cioci Marysi kiedy była mała, brakuje jednak jakby części zawieszki. Tak jakby ktoś miał drugą część. 
- Pokaż. - Poszłam do pokoju, kiedy wróciłam podałam mu łańcuszek do ręki. 
- Ciekawe. Nigdy go nie widziałem. Mama też nigdy o nim nie wspominała. Zapytałaś babci, kto ma drugą część ?
- Tak, ale nie chciała mi ujawnić. Powiedziała, że sama się tego dowiem. Tylko skąd ?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. 

poniedziałek, 19 listopada 2012

Część szesnasta. 
-Tato, czy mama miała miała jakąś bliższą rodzinę ? 
- Bliższą rodzinę? Nie wiem, nie pamiętam. Jakąś na pewno, ale na pewno nie miała rodzeństwa. Zresztą babcia Jadwiga też nie miała żadnej bliższej rodziny. Jak wiesz, od kiedy zginął dziadek Franek zostały same. A dlaczego pytasz?
- Tak jakoś.. Bo poznałam pewnego chłopaka, który ma identyczne oczy jak mama. Zastanawiam się czy może być z nią jakkolwiek spokrewniony. 
- Może ci się po prostu wydaje ? Może tak bardzo za nią tęsknisz, i zaczynasz dostrzegać na przykład podobne oczy, usta lub inne detale u innych ? 
- Niee, nie chodzi o to. Jego oczy są na pewno takie same jak u mamy. - Kelner przyniósł naleśniki i zaczęliśmy jeść. Po posiłku nie rozmawialiśmy już na ten temat. Ojciec powiedział, że musi iść popracować, a ja postanowiłam iść na siłownię. Postanowiłam sobie, że jak nie będę musiała przebywać już w ukryciu, odwiedzę babcię Jadzię i porozmawiam z nią o tym co zobaczyłam. Może ona będzie wiedziała coś na ten temat. 
 Po kilku dniach, zaczęłam się nudzić. Miałam już dość czytania książek, basenu, siłowni i sauny. Chciałam wyjść, spotkać się z przyjaciółmi. Czy chociażby z nimi porozmawiać przez telefon. Jakiś tydzień po przyjeździe w to miejsce ojciec powiedział, że znalazł nam mieszkanie, i że już jesteśmy bezpieczni. Spakowałam się szybko, i pojechaliśmy. Mieszkanie znajdowało się niedaleko od centrum. Miałam więc blisko do szkoły i wszystkich moich ulubionych sklepów. Było znacznie mniejsze niż nasze poprzednie, kolorystyka i styl urządzenia były jednak niemal identyczne. 
Mój pokój był oczywiście różowy, właściwie różowo kremowy. Od razu przypadł mi do gustu. 
Kiedy ojciec oddał mi telefon zobaczyłam, że mam bardzo dużo nieodebranych połączeń i wiadomości. Większość od Laury i Pawła, było też kilka od Konrada. Czego mógł chcieć ten ostatni? Czy nie wyraziłam się wystarczająco jasno, że ma się ode mnie odczepić ? Ehh, no cóż. W tym samym momencie zadzwonił telefon. Paweł telefonował. 
- Halo?
- Maja ?! Nareszcie! Co się z tobą działo przez tydzień?! Wiesz jak się bałem?! Dlaczego nie dawałaś znaku życia?! - Chaotycznie wymawiał te wszystkie pytania. 
- Ej spokojnie, musiałam wyjechać z ojcem. Niestety nie mogę o tym rozmawiać. 
- No dobra, ale nic ci nie jest? - Głos miał już spokojniejszy. 
- Niee, jestem cała i zdrowa. 
- To dobrze. Spotkamy się w piątek? 
- Dobrze. Tak jak ostatnio, koło Croppa. O 16. Pasuje ci ?
- Taak. Może być. Pa.
- Pa. - Rozłączyła się, a ja wybrałam się do babci. Po godzinnej jeździe autobusem, byłam na miejscu. 
- Cześć babciu. Uśmiechnęłam się kiedy otwarła drzwi. 
- Maja ? Co ty tu robisz? Nie spodziewałam się ciebie. Proszę wejdź. - Również się uśmiechnęła i zachęcającym gestem zaprosiła mnie do środka. 
- Coś się stało, czy tam tylko postanowiłaś złożyć wizytę starej babci. 
- Chciałabym z tobą porozmawiać. 
- Dobrze, ale pozwól, że najpierw zaparzę herbatę. 
- Okej. - Poszłam do salonu, a babcia udała się do kuchni. Po chwili przyszłą z moją ulubioną herbatą z cytryną i miodowymi ciasteczkami. 
- No więc o czym chciałaś porozmawiać ?
- Bo wiesz, poznałam pewnego chłopaka. On ma oczy identyczne jak mama. Chciałabym się dowiedzieć, czy masz jakąś rodzinę, to znaczy, czy on może być jakiś spokrewniony ze mną ? 
- Nie dziecinko. Nie mam pojęcia z kim mógłby być. - Babcia odwróciła wzrok. Czyżby coś ukrywała? - A jak tam  szkole ? Dobrze ci idzie? - Próbowała zmienić temat. Ona coś wiedziała. Tylko dlaczego nie chciała mi o tym powiedzieć?